Na czas nieokreślony odroczono proces byłych milicjantów oskarżonych o zabójstwo ukraińskiego dziennikarza Georgija Gongadzego. Przyczyna – nie wiadomo, czy dowody są objęte tajemnicą państwową.

Sędzia Iryna Hryhoriewa powiedziała, że prasa nadal nie ma prawa wstępu na salę rozpraw, kiedy przedstawiane są materiały stanowiące tajemnicę. Decyzję tę podjęto wcześniej na wniosek obrońców oskarżonych. Wyjaśniono wówczas, że dziennikarze będą informowani o postępach w procesie podczas konferencji prasowych.

Zdaniem Walentyny Tełyczenko, która reprezentuje wdowę po zamordowanym - Myrosławę Gongadze, postanowienie sądu oznacza kolejne przeciąganie procesu, ponieważ ekspert będzie określał tajność informacji co najmniej dwa tygodnie.

Dziennikarz gazety "Ukraińska Prawda", zaginął prawie 6 lat temu. 2 miesiące później jego ciało odnaleziono w lesie w okolicach Kijowa. W swoich materiałach dziennikarskich Gongadze opisywał korupcję na szczytach ówczesnych ukraińskich władz. Jego zlikwidowania miał się w związku z tym domagać urzędujący wtedy prezydent Leonid Kuczma. Polityk zaprzecza jednak, że miał jakikolwiek związek ze zbrodnią.

Obecnie znani są tylko bezpośredni wykonawcy zabójstwa - 3 byli oficerowie milicji, którzy zasiadają na ławie oskarżonych i ich zwierzchnik, poszukiwany listem gończym były generał MSW Ołeksij Pukacz. To on miał zamordować Gongadzego, dusząc go paskiem.

Sprawa śmierci dziennikarza "Ukraińskiej Prawdy" ciągnie się już kilka lat. Zleceniodawcy zabójstwa nadal pozostają nieznani. Dzieje się tak pomimo wielokrotnych deklaracji prezydenta Wiktora Juszczenki, który po dojściu do władzy obiecał, że doprowadzi do szybkiego odnalezienia wszystkich winowajców.