Blady strach padł na studentów w Wielkiej Brytanii. Tamtejszy rząd zastanawia się nad wprowadzeniem systemu kar - w tym finansowych - dla tych, którzy popełniają plagiat lub płacą drugiej osobie za pisanie esejów akademickich.

Blady strach padł na studentów w Wielkiej Brytanii. Tamtejszy rząd zastanawia się nad wprowadzeniem systemu kar - w tym finansowych - dla tych, którzy popełniają plagiat lub płacą drugiej osobie za pisanie esejów akademickich.
Uniwersytet Oksfordzki / Protze, O. DPA /PAP

Rząd się na razie prowadzi konsultacje w tej sprawie w środowiskach akademickich. Jeśli podejmie stosowne decyzje, studenci uprawiający "kopiuj - wklej" albo ci, którzy płacą drugiej osobie za wypracowania i wręczają je na zaliczeniach jako swoje, będą mieli kłopoty. Nie chodzi tu jedynie o kary finansowe. Ich dane mogą także trafić do policyjnych kartotek.

Taka plama na życiorysie może poważnie zaważyć na karierze. Nieważne wówczas, jaki uniwersytet się kończy i z jakim wynikiem, pracy i tak się nie dostanie. Na pewno nie tej wymarzonej.

W ubiegłym miesiącu ankieta przeprowadzona przez dziennik "The Daily Telegraph" wykazała, że ponad 20 tys. studentów na brytyjskich uniwersytetach płaci w ciągu studiów średnio ponad 6,5 tys. funtów za eseje, których sami nie piszą. Zdobywają wyższe wykształcenie i otrzymują prestiżowe kwalifikacje. W rzeczywistości są nieuczciwi i nie zasługują na nie.

Brytyjskie uczelnie obawiają się, że ten proceder może wpłynąć negatywnie na utrzymywane przez nie standardy i reputację. Mogą przestać być atrakcyjne dla ludzi, którzy chcą zdobyć tytuł akademicki. Czesne za jeden tylko rok studiów na Wyspach to 9 tys. funtów - czyli 45 tys. zł.

(mpw)