Polska zablokowała przyjęcie wspólnego stanowiska Unii Europejskiej na grudniowy szczyt przywódców państw członkowskich. Ministrowie obrony nie chcieli się zgodzić na proponowane przez Polskę zapisy dotyczące europejskiej polityki zbrojeniowej.

Propozycje, które leżały na stole, były dla nas niekorzystne, bo wynikało z nich, że większość zleceń na zakup broni otrzymywałby wielkie firmy np. francuskie. Chcemy więc dostać gwarancje, że jeżeli kupujemy np. samoloty czy czołgi, to niektóre podzespoły będą produkowane w Polsce - tłumaczył w rozmowie z dziennikarką RMF FM jeden z polskich dyplomatów.

Mogą to być np. gwarancje znajdujące się w klauzulach przetargowych. Tak ma to wszystko postępować, że jeżeli my coś zamawiamy w Europie, to też to tworzy miejsca pracy w Polsce - tłumaczył minister obrony Tomasz Siemoniak. A stawka jest duża. Polska jest jednym z niewielu krajów Unii, który zamierza w najbliższych 10 latach przeznaczyć na zakupy zbrojeniowe sporo pieniędzy. Chcemy więc mieć coś do powiedzenia.

Polsce nie podobały się także zapisy o wsparciu dotacjami publicznymi małych i średnich przedsiębiorstw, bo dotyczyłyby one tylko firm prywatnych. A polski przemysł zbrojeniowy to małe i średnie przedsiębiorstwa, z których prawie wszystkie należą do Skarbu Państwa. Państwowe firmy na taką pomoc nie mogłyby liczyć. Zdaniem ministra Siemoniaka mamy poparcie mniejszych krajów oraz Bułgarii i Rumunii.

(MRod)