Polski kapitan kontenerowca, który przemycał nielegalny ładunek broni nie kontaktował się z rodziną ani z polską ambasadą w Tel Awiwie. Polak został przesłuchany przez izraelskie służby. Izraelczycy "przepytali" także marynarzy. Po przesłuchaniu załoga została zwolniona i mogła opuścić Izrael. Zdaniem Krzysztofa Liedla, eksperta do spraw bezpieczeństwa i terroryzmu, kapitan był tylko nieświadomym kurierem.

Kapitan nie wiedział co przewozi, bo z punktu widzenia przemytników, było to najbezpieczniejsze wyjście. Im mniejszy krąg poinformowanych o prawdziwym ładunku, tym mniejsza groźba wpadki. Zarówno w interesie tych, którzy organizują ten proceder przemytniczy, jak i armatora leży to, aby załoga nie była wtajemniczona w to, co jest przewożone - mówi Liedl.

Zdaniem Jacka Olejnika z polskiej ambasdy w Tel Awiwie, wykorzystanie kontenerowców do przemytu broni w tamtym regionie świata to norma. Posłuchaj:

O przemycie wie izraelski wywiad, który z pewnością podejrzany statek śledził od czasu załadunku - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą Liedl: Jakiekolwiek informacje, że załoga była zamieszana w ten przemyt, będą bardzo szybko weryfikowane przez Izraelczyków. Jeżeli Izrael wypuścił załogę to znaczy, że nie było informacji świadczących o tym, że załoga była zamieszana w przemyt. Kapitan i załoga odzyskali już wolność, a 60 ton przemycanej broni zostało wyładowane w Izraelu.

Hezbollah zaprzeczył, jakoby miał coś wspólnego z transportem broni przechwyconym przez Izraelczyków. Natomiast ministrowie spraw zagranicznych Syrii i Iranu na wspólnej konferencji prasowej w Teheranie oświadczyli, że cała ta sprawa została sfabrykowana przez Państwo Żydowskie. Podkreślają, że statek przewoził cywilny sprzęt z Syrii do Iranu. Izraelska akcja miała natomiast na celu zdyskredytowanie Iranu jako państwa wspierającego terroryzm.