Roman Polański jest zaskoczony dowodami sympatii i poparcia. Są one dla mnie źródłem pocieszenia i nadziei - napisał reżyser w liście do Bernarda-Henri Levy’ego – przyjaciela i jednego z najwierniejszych obrońców. To pierwsze oświadczenie filmowca od czasu zatrzymania w Szwajcarii.

Sam jestem poruszony liczbą dowodów sympatii i poparcia, jakie otrzymałem w więzieniu w Winterthur i które nadal napływają i tu, do Gstaad, gdzie spędzam święta z moją żoną i dziećmi - napisał Polański. Reżyser wyznał, że co rano w celi słyszał gwar głosów ludzkich i solidarności. Jak dodał, każde ich słowo w najczarniejszych dla mnie momentach, jak i jest teraz, w obecnej sytuacji, niosło i niesie pociechę, i daje nadzieję.

Polański został zatrzymany 26 września na lotnisku w Zurychu na podstawie międzynarodowego nakazu aresztowania. Wymiar sprawiedliwości USA zarzuca reżyserowi, że w 1977 r. w willi aktora Jacka Nicholsona w Hollywood uwiódł trzynastoletnią wówczas Samanthę Gailey. Ustawodawstwo stanowe Kalifornii kwalifikuje czyn lubieżny z nieletnią automatycznie jako gwałt. Przed zakończeniem postępowania karnego w USA Polański zbiegł do Francji, by uchronić się przed spodziewaną karą więzienia.

Obecnie Polański przebywa pod nadzorem elektronicznym w swym domu w szwajcarskim kurorcie Gstaad.