"Mogę potwierdzić, że kierowcą mercedesa, który uderzył wczoraj o 23:30 w Bramę Brandenburską, był obywatel polski. Samochód również był zarejestrowany w Polsce" - napisał na Twitterze konsul RP w Berlinie Marcin Król. Kierowca mercedesa zginął na miejscu.

Wciąż nie wiadomo, w jaki sposób doszło do tego śmiertelnego wypadku w centrum stolicy Niemiec. Śledczy pracowali na miejscu wypadku do godz. 5 rano. Jak potwierdził w rozmowie z dziennikiem "Bild" świadek wypadku, samochód jechał z prędkością ok. 120 km/h, po czym rozległ się huk.

Zgodnie z obecnym stanem wiedzy, motyw polityczny lub atak jest mało prawdopodobny. Ale w chwili obecnej nie możemy niczego wykluczyć - poinformował rzecznik policji. Podkreślił, że prowadzone jest dochodzenie, mające ustalić przyczyny wypadku.

Ratownik medyczny z karetki, która znajdowała się w pobliżu w chwili wypadku, chciał udzielić pierwszej pomocy kierowcy kompletnie zniszczonego w wyniku potężnego uderzenia samochodu. Kiedy jednak mercedes zaczął dymić, trzeba było zaczekać na straż pożarną. Ratownikom udało się jedynie wydobyć zwłoki kierowcy - podał "Bild".

Byliśmy na spacerze. Z przeciwnego kierunku nadjechało auto, nie chcę skłamać, ale miał jakieś 120 na liczniku. Usłyszeliśmy huk, samego uderzenia nie widzieliśmy. Pomyśleliśmy - co się stało, pobiegliśmy, żeby pomóc, ale nie było już możliwości - powiedział niemieckiej gazecie jeden ze świadków.

Co ważne, od strony ulicy Unter den Linden nie ma bezpośredniego dojazdu w bliskie okolice bramy. Ulica, po której dopuszczony jest ruch samochodów, oddalona jest o ponad 100 metrów. Bramę od jezdni oddziela też Plac Paryski.