Najpierw kot w walizce, a teraz pies w plecaku - amerykańska Administracja ds. Bezpieczeństwa Transportu informuje o coraz to dziwniejszych znaleziskach w bagażach pasażerów.

O wykryciu psa w bagażu podręcznym podczas kontroli skanerem rentgenowskim na lotnisku w Madison w amerykańskim stanie Wisconsin poinformowała w mediach społecznościowych Administracja ds. Bezpieczeństwa Transportu (TSA).

"Pies został przypadkowo zeskanowany promieniami rentgenowskimi na lotnisku w Madison" - napisano. Do wpisu dołączono zdjęcie rentgenowskie zwierzęcia i plecak, w którym się znajdował.

Agencja przypomniała, że zwierzęta należy wyjąć z transporterów, a następnie pusty przedmiot przepuścić przez kontrolę.

"Podróżując z jakimkolwiek zwierzęciem powiadom linie lotnicze i zapoznaj się z ich zasadami" - napisała TSA na Twitterze.

Kot Smells w walizce

To kolejne nietypowe znalezisko w bagażu podróżujących Amerykanów. W zeszłym miesiącu na lotnisku im. Johna F. Kennedy'ego w Nowym Jorku znaleziono w jednej z walizek kota o imieniu Smells.

Główne linie lotnicze w Stanach Zjednoczonych pobierają opłaty za podróż ze zwierzęciem na pokładzie samolotu. Niekiedy przekraczają one koszt samego przelotu.

American Airlines i United Airlines pobierają opłatę w wysokości 125 dolarów w jedną stronę. Za taką usługę w przypadku linii lotniczych Southwest i Delta trzeba zapłacić 95 dolarów.