Sytuację na Półwyspie Koreańskim pogorszyła Korea Południowa swoją "nieodpowiedzialną wojskową prowokacją" i opóźnianiem pomocy humanitarnej - takie jest oficjalne stanowisko Phenianu, o którym informuje agencja KCNA. Wczoraj Korea Północna ostrzelała południowokoreańską wyspę na Morzu Żółtym. Zginęło dwoje cywilów i dwóch żołnierzy.

Jak podaje agencja KCNA, zdaniem władz w Phenianie, to Seul odpowiada za pogorszenie stosunków, bo "torpeduje międzykoreańskie rozmowy z udziałem Czerwonego Krzyża i prowadzi (oba kraje) na krawędź wojny przez kontynuowanie polityki konfrontacji z KRLD".

Wczoraj Phenian twierdził, że to wojska Korei Południowej pierwsze otworzyły ogień. Seul rzeczywiście prowadził wcześniej manewry wojskowe w tej okolicy, ale zapewnił, że nie strzelano w kierunku Północy.

Południowokoreańska policja poinformowała dzisiaj, że na ostrzelanej przez artylerię wyspie Yeonpyeong znaleziono zwłoki dwóch cywilów. Wcześniej podawano, że w wyniku ostrzału zginęło co najmniej dwóch południowokoreańskich żołnierzy, a 12 zostało rannych.

Północnokoreański atak wywołał falę oburzenia na świecie. Phenian skrytykowały mocno między innymi Stany Zjednoczone. W kierunku wybrzeży południowokoreańskich wypłynął też dzisiaj amerykański lotniskowiec USS "George Washington", który od niedzieli ma tam wziąć udział w manewrach.

Korea Północna i Południowa wciąż oficjalnie pozostają w stanie wojny, ponieważ w 1953 roku podpisano jedynie rozejm. Napięcie między oboma krajami zaostrzyło się w marcu, kiedy Seul oskarżył Phenian o zatopienie południowokoreańskiego okrętu, na którym zginęło 46 marynarzy.