Powodzie i lawiny błotne w Peru spowodowały już śmierć około 20 osób, a prawie 40 tysięcy zostało bez dachu nad głową. Niemal cały świat śledził od minionego poniedziałku przebieg powietrznej ewakuacji ze szczytu Machu Picchu w peruwiańskich Kordylierach prawie 4 tysięcy turystów, w tym ponad 3 200 zagranicznych, uwięzionych tam wskutek przerwania przez lawiny błotne jedynej linii kolejowej.

Peruwiański minister handlu zagranicznego i turystyki Martin Perez powiedział, że na Machu Picchu pozostało jeszcze około 300 mieszkańców osiedla znajdującego się koło słynnej warowni wysokogórskiej Inków. Oni również chcą opuścić to miejsce, coraz bardziej zagrożone przez wzbierające nieustannie wody pobliskiej rzeki.

Jednak warunki atmosferyczne pogorszyły się i od soboty dowództwo wojskowe zawiesiło loty śmigłowców użytych do ewakuacji.

Najbardziej ucierpiały wskutek ulewnych deszczów okolice miast Cuzco, Huancavelica i Puno. To ostatnie znajduje się na wysokości 3 860 metrów n.p.m., nad najwyżej położonym na świecie jeziorem - Titicaca.