Białoruski samolot pasażerski ze 142 osobami na pokładzie został zmuszony do powrotu na lotnisko w Kijowie, skąd wyleciał, kierując się do stolicy Białorusi, Mińska - informują media na Ukrainie. Początkowo informowano, że pilotowi zagrożono poderwaniem myśliwców. Takim informacją zaprzeczyła jednak SBU (Służba Bezpieczeństwa Ukrainy).

Maszyna należąca do białoruskich linii lotniczych Belavia została zawrócona na polecenie Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) - poinformował Ukraeroruch, państwowe przedsiębiorstwo obsługi ruchu powietrznego Ukrainy.

Do zdarzenia doszło w piątek po południu. Białoruski Boeing 737 wyleciał z lotniska Kyjiw (dawniej Żulany) o godzinie 15.25 czasu lokalnego (14.25 w Polsce). Około 10 minut później, 50 kilometrów przed granicą ukraińsko-białoruską, wieża kontrolna w Kijowie nakazała kapitanowi powrót do stolicy Ukrainy.

Kapitan białoruskiego samolotu został ostrzeżony, że "jeśli nie wykona polecenia, w powietrze zostaną poderwane myśliwce" - przekazała Belavia.

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) oświadczyła jednak, że te  informacje są nieprawdziwe.

Sądzę, że absurdem jest myślenie, że wojskowe samoloty mogłyby być zastosowane przeciwko samolotowi pasażerskiemu - powiedział przedstawiciel SBU Ołeksandr Tkaczuk w jednej z ukraińskich stacji telewizyjnych.

Podobne stanowisko zajęła rzeczniczka SBU Ołena Hitlanska. "Czyż można poważnie odbierać informacje, że myśliwce mogły być poderwane w niebo przeciwko cywilnemu samolotowi?" - napisała na Facebooku.

Po wylądowaniu samolotu w Kijowie ukraińskie służby wyprowadziły z maszyny jednego z pasażerów, obywatela Armenii. Po uzupełnieniu zapasów paliwa białoruski Boeing odleciał do Mińska.

Według Belavii następnym lotem do Mińska wyleciał także z Kijowa Ormianin, który był sprawcą zdarzenia.

(abs)