W Jerozolimie palestyński zamachowiec wjechał w tłum na stacji kolejowej. Zginęło trzymiesięczne dziecko, osiem osób zostało rannych, dwie z nich są w stanie ciężkim - poinformowała policja, uznając, że był to atak terrorystyczny.

Samochód staranował tłum w pobliżu komendy głównej izraelskiej policji. Napastnik wysiadł i usiłował uciec, lecz został postrzelony przez policjanta.

Według rzecznika policji Micky'ego Rosenfelda zapis wideo z kamer przemysłowych dowodzi, że nie był to wypadek i zamachowiec z rozmysłem wjechał w ludzi czekających na stacji. Uważamy ten incydent za atak terrorystyczny - wyjaśnił Rosenfeld. Miejsce zdarzenia zostało otoczone kordonem policyjnym, a samochód jest badany przez ekspertów od ładunków wybuchowych.

Napastnik jest w stanie ciężkim. Policja poinformowała, że był on już karany za napaści na Żydów. Według władz Izraela jest on członkiem Hamasu.

Premier Benjamin Netanjahu zarządził po ataku wzmocnienie nadzoru policji w Jerozolimie.

Do coraz częstszych aktów przemocy dochodzi odkąd latem zamordowano 16-letniego palestyńskiego chłopca, co miało było odwetem ze strony izraelskich ekstremistów za śmierć izraelskich nastolatków, o których porwanie i zabicie władze Izraela oskarżyły dwóch członków Hamasu, Palestyńczyków z Hebronu na Zachodnim Brzegu Jordanu.

Miejska kolej, której stacja była miejscem ataku, łączy żydowskie i palestyńskie osiedla. Od lata jest często atakowana przez Palestyńczyków; jedna trzecia wagonów została wycofana z użycia z powodu uszkodzeń.

(j.)