Barack Obama zaprasza Mitta Romneya na… lunch. Niedawni rywale w wyborach prezydenckich w USA zjedzą dziś wspólny posiłek w Białym Domu. Jak donosi waszyngtoński korespondent RMF FM Paweł Żuchowski, panowie mają rozmawiać na tematy gospodarcze i polityczne. Z przecieków wynika, że Obama, który jest pod wrażeniem kampanii Romneya, może zaproponować mu współpracę.

Panowie zjedzą lunch sami - bez obecności doradców i dziennikarzy.

Bez porozumienia między demokratami i republikanami nie uda się rozwiązać wielu problemów. Wciąż istnieje groźba tzw. klifu fiskalnego. Jeżeli obie strony nie uzgodnią w najbliższym czasie sposobów redukcji deficytu, z początkiem nowego roku zaczną obowiązywać wyższe podatki, a także automatyczne cięcia wszystkich wydatków rządowych.

Obama chce wyższych podatków dla najbogatszych. Republikanie mówią "nie"


Obama zabiega obecnie o poparcie opinii publicznej dla swoich propozycji redukcji deficytu i uniknięcia w ten sposób klifu fiskalnego. W tym celu spotkał się wczoraj w Białym Domu z wybranymi przedstawicielami klasy średniej, której grozi znaczna podwyżka podatków, gdyby do klifu faktycznie doszło. W wygłoszonym na tym spotkaniu przemówieniu przypomniał, że jego administracja nalega, by z końcem roku przedłużyć tymczasowe niższe podatki dla wszystkich Amerykanów z wyjątkiem obywateli o dochodach powyżej 250 tysięcy dolarów rocznie. Podkreślił, że najzamożniejsi powinni ponieść większy ciężar redukcji deficytu. Zasługuje na to amerykańska gospodarka i amerykańskie społeczeństwo. Jeżeli uda nam się osiągnąć zmniejszenie deficytu w taki zrównoważony i sprawiedliwy sposób, wszystko inne pójdzie dużo łatwiej - mówił. Nie mamy jednak wiele czasu - tylko kilka tygodni. Nie sądzę, żeby nam się to udało jutro (zawrzeć porozumienie z republikanami), ale jeśli wszyscy będą o tym mówić, w rozmowach ze swymi rodzinami, sąsiadami i przyjaciółmi, ufam, że ostatecznie nam się to uda - dodał.

Obama wezwał też swoich sympatyków do wysyłania na Twitterze apeli do swoich kongresmanów i senatorów, aby poparli jego plan.

Tego samego dnia prezydent spotkał się także z przedstawicielami biznesu. Przypomniał im, że w ich interesie leży uratowanie od podwyżek podatków ludzi z klasy średniej, którzy są głównymi nabywcami ich produktów.

W drugiej połowie tygodnia Obama wyruszy zaś w podróż po kraju, by agitować za podwyżkami podatków dla najbogatszych.

Obserwatorzy zwracają uwagę, że po zwycięskich wyborach prezydent ma znacznie lepszą "pozycję przetargową" niż republikanie. Ci ostatni deklarują, że gotowi są poprzeć likwidację różnych upustów i odpisów podatkowych, z których korzystają na ogół Amerykanie o największych dochodach. Sprzeciwiają się jednak podniesieniu progów podatków dochodowych, nawet w przedziałach największych dochodów. Domagają się też znacznych redukcji wydatków na programy społeczne, w tym na popularne fundusze federalne: emerytalny i ubezpieczeń zdrowotnych dla emerytów (Medicare) i dla biednych (Medicaid).