Co najmniej 19 osób zginęło, a 342 zostały ranne - to nowy bilans tragedii, do jakiej doszło wczoraj w trakcie Love Parade w Duisburgu w Niemczech. Według obecnych informacji wśród ofiar nie ma obywateli Polski.

Zobacz również:

Na chwilę obecną nie mamy żadnych złych informacji na temat polskich obywateli - powiedział wczoraj wieczorem Kazimierz Fordon z polskiego konsulatu w Kolonii. Jak dodał, konsulat pozostaje w kontakcie z policją w Duisburgu na wypadek, gdyby wśród ofiar zidentyfikowano obywateli polskich.

Do tragedii doszło w tunelu przed wejściem na teren festiwalu, odbywającego się na starym dworcu towarowym niedaleko głównej stacji kolejowej w Duisburgu. Tunel stał się wąskim gardłem, gdy pod koniec imprezy, przed godz. 18, tysiące ludzi usiłowało dostać się jeszcze na teren parady, a jednocześnie wielu uczestników zaczęło kierować się do wyjść.

Według niemieckiej agencji dpa 16 osób zmarło jeszcze w tunelu, zaś kolejne później w szpitalu. Część rannych doznała obrażeń w wyniku upadku z ogrodzenia, na które usiłowali się wdrapać.

Zgromadzonym w tunelu ludziom z czasem zaczęło brakować powietrza, panował coraz większy tłok. Naoczny świadek zdarzenia opowiadał w telewizji NTV, że ludzie w tunelu tratowali się nawzajem. Niektórzy wdrapywali się na ogrodzenie oraz nasypy przy tunelu, by dostać się na teren imprezy. Wyjścia ewakuacyjne z tunelu były zamknięte. Wszyscy się cisnęli. Słyszałem tylko krzyki, wszędzie leżeli ludzie, chciałem pomóc. Zobaczyłem kogoś, kto był reanimowany, chwyciłem jego rękę. Nagle przestali reanimować, lekarz pokręcił głową. I potem przykryli ciało - relacjonował w rozmowie z portalem gazety "Bild" 34-letni Daniel.

Ze względów bezpieczeństwa organizatorzy początkowo nie poinformowali o tragedii uczestników Love Parade i nie przerwali imprezy, obawiając się kolejnego wybuchu paniki w ponadmilionowym tłumie. Po otwarciu wyjść ewakuacyjnych ludzie zaczęli opuszczać ogrodzony teren. Podstawiono dla nich 120 autobusów. O godz. 23.00 impreza została zakończona.

Niemiecka policja uruchomiła numer telefonu dla krewnych uczestników Love Parade w Duisburgu: 0049 (0) 203 94 000.

Co zawiodło? Organizatorzy

Organizatorzy są winni tragedii - tak twierdzi m.in. Dr Mottke, pomysłodawca Love Parade i jej organizator w pierwszych latach istnienia. Niektórzy specjaliści wyliczają nawet, że teren starego kolejowego dworca towarowego mógł pomieścić maksymalnie ćwierć miliona osób, a miłośników techno z całego świata przyjechało sześć razy więcej. Nawet według najlepszej dla organizatorów wersji miejsca i tak było za mało, bo najwyżej na milion osób, a nie półtora miliona. Do tego mimo ogromnej liczby gości wszystkich puszczano jednym wejściem - tunelem.

Mimo tych wszystkich zarzutów organizatorzy bronią się. Burmistrz Duisburga uważa, że przedstawiony plan zabezpieczenia imprezy był przekonujący. Ludzie opowiadają jednak o tym, że w przejściu było tak ciasno, że trudno było oddychać, a na kilkuset metrach nie było żadnej drogi w bok. Gdy organizatorzy ogłosili, że więcej osób nie wpuszczają, czego ci dalej od wejścia usłyszeć nie mogli, tłum napierał z dwóch końców tunelu. W środku wybuchła panika, której bilans wcale nie musi być jeszcze zamknięty.