Sto euro - tyle rocznie trzeba będzie zapłacić za przejazd niemieckimi autostradami, jeśli wejdzie w życie model szykowany przez ministerstwo transportu naszych zachodnich sąsiadów. Wprowadzenie opłat wciąż nie jest jednak przesadzone.

Opłat chcą bawarscy chadecy. Podnieśli ten temat jeszcze przed wrześniowymi wyborami do Bundestagu, a teraz od ich wprowadzenia CSU uzależnia nawet podpisanie umowy koalicyjnej z CDU i SPD. Socjaldemokraci mówią "nie", podobnie jak kierownictwo partii Merkel, ale te największe niemieckie ugrupowania jednocześnie wyliczyły, że na drogi trzeba w ciągu 4 najbliższych lat wyłożyć 11 mld euro. Dlatego w odpowiednim resorcie trwają prace nad ewentualnymi winietami.

Według gazety "Bild am Sonntag", największe szanse ma model wzorowany na austriackich opłatach. Roczna winieta kosztowałaby sto euro, a zagraniczni kierowcy mogliby ją kupować też na krótszy czas za mniejsze pieniądze. Niemieccy kierowcy mają na tym nie stracić dzięki eko-zniżce. Im mniej samochód emituje spalin tym większą zniżkę będzie miał przy obowiązkowym badaniu technicznym. Właściciele najbardziej ekonomicznych samochodów zaoszczędziliby właśnie około 100 euro.

Inny pomysł niemieckich polityków to rozszerzenie opłat dla ciężarówek na przejazd wszystkimi krajowymi drogami w Niemczech. To jednak będzie możliwe najwcześniej w 2016 roku, stąd przymiarki do wcześniejszego uzyskania dochodów, które będzie można przeznaczyć na drogi.

Niemiecka sieć autostrad liczy najwięcej kilometrów w Europie. Ustępuje tylko sieciom wielopasmowych dróg w Stanach Zjednoczonych i Chinach.

(MRod)