Komputerowy system ELENA, który gromadzi dane o zarobkach, działa w Niemczech od półtora roku. Ministerstwa stwierdziły jednak, że nie daje on gwarancji bezpieczeństwa przesyłu informacji, którymi nikt przecież nie chce się dzielić.

Na razie nikt jeszcze nie upublicznił niemieckich zarobków, ale system od początku był krytykowany za zbyt słabe zabezpieczenia, a przecież często nawet przyjaciele nie wiedzą, ile zarabiamy. ELENA miała zmniejszyć biurokrację. Pracodawcy nie muszą wypełniać sterty papierów, tylko raz na miesiąc wysyłają elektroniczne dane do odpowiednika polskiego ZUS-u.

Na ich podstawie instytucja ustala wysokość dodatków mieszkaniowych czy zasiłku dla bezrobotnych. Jest prościej, ale urzędnicy ugięli się pod presją i stwierdzili, że trzeba by wyłożyć zbyt duże kwoty na dalszą ochronę systemu. ELENA miała być jeszcze rozwijana, między innymi o elektroniczne karty, na których każdy pracownik miałby zapisane swoje zarobki i nie potrzebowałby zaświadczeń do urzędów.

Dotychczas zebrane dane mają być skasowane. W przyszłości ma zostać wdrożony nowy system. Teraz urzędnicy są atakowani z innej strony, bo przyznali, że wydano kilkaset milionów euro na bubel.