Niemieccy śledczy przeszukali mieszkanie dwóch prokremlowskich aktywistów. Para jest podejrzewana o złamanie prawa dotyczącego kontroli broni wojennej.

Max Schlund i jego partnerka Elena Kołbasnikowa byli organizatorami wielu protestów przeciwko niemieckiemu wsparciu dla broniącej się przed rosyjską inwazją Ukrainy. Według informacji agencji Reutera, w styczniu para przekazała zebrane wśród swoich zwolenników środki oddziałowi rosyjskiej armii walczącemu w Donbasie. Pieniądze wykorzystano na zakup walkie-talkie, słuchawek i telefonów.

Przedstawiciel kolońskiej prokuratury Ulf Willuhn przekazał, że poniedziałkowy nalot miał związek z podejrzeniem naruszenia przepisów o produkcji, transferze i kontroli broni wojennej. Zaprzeczył jednak, że chodzi o akcję wsparcia dla walczących w Donbasie.

Niemieckie przepisy dotyczące broni wojennej regulują produkcję, sprzedaż i transfer granatów, karabinów automatycznych czy myśliwców.

Jedna z osób wspierająca działania Kołbasnikowej i Schlunda napisała w serwisie Telegram, że policja "rozwaliła" mieszkanie pary, a Schlund w czasie przeszukania został ranny.

Te informacje potwierdził obrońca pary, który sam angażował się w ich demonstracje. Jak przekazał Reutersowi, Schlund po nalocie ma siniaki i rany.

Schlund i Kołbasnikowa nie udzielili komentarza Reutersowi. Wcześniej Kołbasnikowa twierdziła, że niemieckie władze próbowały "dopuścić się bezprawia" i uciszyć przeciwników politycznych.

Pierwszy raz służby pojawiły się w mieszkaniu Schlunda i Kołbasnikowej już w marcu. Funkcjonariusze szukali wówczas dowodów na doniesienia Reutersa.