Brytyjscy naukowcy oburzyli się, że członkiem prestiżowego Towarzystwa Królewskiego został syn królowej Elżbiety II, książę Andrzej. Jak twierdzą, książę nie ma wystarczających kwalifikacji naukowych.

Uczeni uważają, że książę nie ma wystarczających kwalifikacji akademickich, by stać się członkiem Towarzystwa. Krytykują także procedurę jego wyboru, mianowicie mogli głosować wyłącznie na "tak". Innej możliwości nie było. Poza tym, w głosowaniu uczestniczyło zaledwie 11 proc. elektoratu, co oznacza, że ze 1300 naukowców aż 1128 wstrzymało się od głosu.

Były przewodniczący Towarzystwa Królewskiego, lord May powiedział, że sam jest "zaniepokojony" sposobem głosowania. To nie jest metoda na przeprowadzenie wyborów. Tajny system, gdzie można głosować tylko na "tak", jest złym pomysłem i powinien zostać zmieniony - mówił.

Przyjęcie księcia w szeregi Towarzystwa jeden z członków, Bill Hartnett komentował z kolei w ten sposób: "Książę bardzo wspomagał młodych, brytyjskich naukowców, organizował spotkania. Miał wkład w budowanie porozumienia pomiędzy brytyjskimi naukowcami a brytyjskim przemysłem".  Jesteśmy silnie związani z królewską rodziną. Dlatego nazywamy się Towarzystwem Królewskim - dodał.

Wśród członków prestiżowego towarzystwa naukowego znajduje się, miedzy innymi, wybitny matematyk Steven Hawking, twórca teorii czarnych dziur i autor "Krótkiej historii czasu". Innymi zasłużonymi są Sir Tim Berners-Lee - wynalazca internetu oraz Sir John Sulston, który nadzorował prace nad projektem ludzkiego genomu.

Na tym tle curriculum vitae księcia wypada dość blado. Po maturze, książę Andrzej został marynarzem. Później mianowano go honorowym ambasadorem brytyjskiego przemysłu. Z roli tej zrezygnował w atmosferze skandalu, gdy okazało się, że utrzymuje kontakty ze skazanym pedofilem.