​Nastolatkowie z dzielnicy Rinkeby w Sztokholmie powiedzieli reporterce duńskiej stacji radiowej, że ekipa rosyjskiej telewizji zaoferowała im pieniądze w zamian za "wywołanie akcji" przed kamerą - podaje The Local. Policja potwierdziła, że słyszała o takim zdarzeniu, jednak nie "komentuje plotek".

​Nastolatkowie z dzielnicy Rinkeby w Sztokholmie powiedzieli reporterce duńskiej stacji radiowej, że ekipa rosyjskiej telewizji zaoferowała im pieniądze w zamian za "wywołanie akcji" przed kamerą - podaje The Local. Policja potwierdziła, że słyszała o takim zdarzeniu, jednak nie "komentuje plotek".
Policja w Rinkeby /CHRISTINE OLSSON /PAP/EPA

Reporterka stacji Radio24syv Tinne Hjersing Knudsen rozmawiała z nastolatkami po zamieszkach w imigranckiej dzielnicy Sztokholmu, do których doszło dzień po kontrowersyjnej wypowiedzi amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, który mówił o przestępstwach w Szwecji.

Przyszli do nas i powiedzieli, że chcą zobaczyć "jakąś akcję". Chcieli każdego z nas przekupić za 400 koron - cytowała dziennikarka swojego rozmówcę przedstawiającego się jako "Mohammed".

Jak twierdzi reporterka, chłopak nie wiedział, jaką stację telewizyjną reprezentowali Rosjanie, ponieważ przedstawili się im tylko jako rosyjscy dziennikarze. Nastolatkowie mieli z nimi rozmawiać 22 lutego, dwa dni po zamieszkach.

Kiedy z nimi rozmawialiśmy, przyszła polica. Nie chcieliśmy zrobić tego, o co nas poproszono. Wtedy rosyjscy dziennikarze powiedzieli policjantom, że to my zaproponowaliśmy im pokazanie akcji za 400 koron - mówił dziennikarce "Mohammed".

Jak podaje The Local, sztokholmska policja potwierdziła, że słyszała o takim zdarzeniu, jednak nie posiada więcej informacji. Nie komentujemy plotek - powiedział przedstawiciel policji.

Knudsen przedstawiła także swoją opinię dotyczącą dzielnicy Rinkeby. Kiedy tam byłam, widziałam dużo napięcia, ale też względny spokój - powiedziała. Rozmawiałam z wieloma mieszkańcami, którzy byli zmęczeni złą reputacją tego miejsca i chcieli pokazać dobre strony Rinkeby - dodała.

Do zamieszek w imigranckiej dzielnicy Sztokholmu doszło w poniedziałek 20 lutego, po tym, gdy policja zatrzymała poszukiwanego mężczyznę. Później grupa ludzi podpaliła kilka samochodów. Policja użyła broni w chwili, gdy w stronę funkcjonariuszy poleciały kamienie.

(łł)