To był najkrwawszy dzień protestów trwających w Mjanmie od początku lutego. Służby bezpieczeństwa zastrzeliły 38 protestujących przeciwko przewrotowi wojskowemu w tym kraju. Demonstranci w Mjanmie od kilku tygodni wychodzą na ulice, domagając się ustąpienia junty, która przejęła władzę w wyniku puczu, i żądając uwolnienia demokratycznie wybranej przywódczyni Aung San Suu Kyi.

Informację o 38 zastrzelonych przez służby demonstrantach przekazał Związek Pomocy Więźniom Politycznym (AAPP). Według jego doniesień, co najmniej 22 demonstrantów zginęło w największym mieście Mjanmy, Rangunie. Szesnaścioro kolejnych straciło życie w innych miejscach w kraju.

Według relacji państwowej stacji telewizyjnej MRTV, w Hlaingthaya - dzielnicy Rangunu, w której odbywały się niedzielne demonstracje - wprowadzono stan wojenny.

Doniesień tych nie potwierdził rzecznik prasowy junty, która 1 lutego przejęła władzę w Mjanmie.

Reuters podał, że nieznani sprawcy podpalili dwie chińskie fabryki odzieży.

Serwis Myanmar Now poinformował z kolei, że w dzielnicy Hlaingthaya, gdzie policja krwawo rozprawiła się z demonstrującymi, podpalono trzy fabryki - nie jest jednak jasne, czy były wśród nich wspomniane chińskie zakłady.

Lokalne media podały ponadto, że w miejscowości Bago na południu kraju podczas konfrontacji z protestującymi zginął policjant.

Junta przejęła władzę w wyniku puczu. Ludzie boją się kolejnej dyktatury wojskowych

Mjanmańscy demonstranci domagają się ustąpienia junty, która w wyniku puczu przejęła władzę w kraju, uwolnienia demokratycznie wybranej przywódczyni, noblistki Aung San Suu Kyi i przywrócenia władzy jej partii: Narodowej Ligi na rzecz Demokracji, która rządziła Mjanmą od 2016 roku i wygrała wybory parlamentarne z listopada 2020.

Komisja wyborcza nie dopatrzyła się żadnych nieprawidłowości w tym głosowaniu, ale wojskowa junta twierdzi, że wybory zostały sfałszowane.

Armia zapowiedziała przeprowadzenie kolejnych wyborów i oddanie władzy ich zwycięzcom, ale wielu obywateli nie wierzy w te zapowiedzi i obawia się raczej kolejnej długotrwałej dyktatury wojskowych.

Protestujący wychodzą na ulice miast Mjanmy od początku lutego. W tym czasie - jak podał AAPP - zginęło niemal 100 ludzi, a aresztowano co najmniej 2100.