Co najmniej kilkanaście osób, w tym kobiety, zatrzymali mężczyźni w cywilu w centrum Mińska, podczas milczącego protestu przeciwko polityce prezydenta Aleksandra Łukaszenki. W sumie w akcji uczestniczyło kilkadziesiąt osób.

Milczący protest, zwoływany za pośrednictwem grupy internetowej Rewolucja Poprzez Sieci Społeczne, zaczął się na Placu Październikowym w centrum Mińska. Kilka minut przed początkiem demonstracji byli tam niemal sami dziennikarze i wielu mężczyzn w cywilu, prawdopodobnie funkcjonariuszy struktur siłowych. Potem pojawiło się jeszcze kilkanaście osób, wśród nich młodzież, ale też ludzie z małymi dziećmi, osoby w podeszłym wieku.

Chcemy żyć wolni na swojej ziemi - mówiła dziennikarzom starsza kobieta, tłumacząc, dlaczego przyszła na plac - Chcemy, by nasz prezydent nas słyszał.

Kiedy na plac wyszło około 30 ubranych na czarno funkcjonariuszy sił specjalnych milicji (OMON), protestujący usunęli się i poszli wzdłuż jednej z przecznic. Odchodząc zaczęli klaskać. Wtedy rozpoczęły się zatrzymania. Tym razem obyło się bez przypadków bicia czy agresji wobec dziennikarzy, jak zdarzało się to podczas poprzednich akcji protestu w Mińsku. Zatrzymany został jednak fotoreporter portalu internetowego Tut.by.

Jak poinformowało radio Swaboda, podobne protesty odbyły się w środę również w innych miastach Białorusi, ale uczestniczyło w nich niewielu ludzi. W Brześciu zebrało się około 70 osób, nikt nie został zatrzymany. Około stu osób wzięło udział w demonstracji w Mohylewie i tam też milicja nikogo nie zatrzymała. W Grodnie zgromadziło się około 50 osób, ale nikt nie klaskał. Zatrzymane zostały dwie osoby. W mniejszych miejscowościach - Słucku, Rohaczewie, Wołkowysku, Słonimiu - wyszło na ulice od kilku do kilkunastu osób.