​Ponad 100 milionów dolarów kanadyjskich - na tyle Toronto oszacowało koszty związane z usuwaniem skutków przedświątecznego, marznącego deszczu. Minione dwa tygodnie to dla Kanady śnieżna zima z temperaturą spadającą do minus 50 stopni.

Autorzy raportu wyliczyli, ile miasto będzie musiało zapłacić za usuwanie zwalonych drzew i naprawianie sieci elektrycznych.

Toronto i okoliczne miejscowości od dwóch tygodni borykają się z efektami zmiennej, zimowej pogody - od siarczystego mrozu i dużych opadów śniegu do plusowych temperatur i marznącego deszczu.

Brakuje soli do posypywania chodników i podjazdów, a jej dostawy do sklepów są wykupywane natychmiast. Desperaci posypują lód solą kuchenną w nadziei, że w weekend gruba warstwa lodu roztopi się sama, ponieważ temperatura ma wzrosnąć powyżej zera.

Mróz i śnieg to jednak nie wszystko, z czym od dwóch tygodni boryka się Kanada. Tuż przed świętami, w sobotnią noc z 21 na 22 grudnia, przez południowe i wschodnie tereny Kanady przeszły silne opady marznącego deszczu. Lód oblepiał drzewa i linie przesyłowe, w tym kable doprowadzające prąd do domów. W tym czasie ponad 300 tys. domów, budynków i firm zostało odciętych od elektryczności, a dwa miejskie szpitale musiały przejść na zasilanie z generatorów. W sumie ponad milion osób w Toronto zostało pozbawionych prądu w okresie świątecznych przygotowań.

(abs)