Do dziennikarza Petera R. de Vriesa strzelał pochodzący z Antyli Holenderskich 21-letni Delano G. Aresztowany wraz z nim Polak Kamil E. miał być kierowcą - donosi Dziennik "De Limburger". 64-letni de Vries został postrzelony we wtorek wieczorem w Amsterdamie. Dziennikarza zaatakowano tuż po tym, jak opuścił studio telewizyjne RTL4.

Policja w Amsterdamie poinformowała wczoraj, że jednym z dwóch podejrzanych o atak jest Kamil E. W czwartek Holenderskie media podały informację, iż drugi z zatrzymanych, 21-letni Delano G. pochodzi z Antyli Holenderskich. Wcześniej pisano jedynie, że podchodzi on z Rotterdamu.

Śledztwo w sprawie zamachu jest prowadzone przez 20 detektywów - informuje "De Limburger". Gazeta, powołując się na swoje źródła w policji, przekazuje, że do dziennikarza strzelał Delano G. Polak miał kierować samochodem podczas ucieczki z miejsca zdarzenia.

Obaj podejrzani zostali aresztowani we wtorek, niecałą godzinę po ataku na reportera. 

Co wiemy o zatrzymany po zamachu Polaku?

35-letni Polak prowadził w niewielkiej wiosce Maurik jednoosobową firmę zajmującą się montażem. Mieszkał z żoną, która jest w ciąży i dwójką dzieci.

"Pokryty tatuażami, łysy i mrukliwy" - powiedział dziennikowi "De Telegraaf" jeden z mieszkańców. 

Jak informuje dziennik "De Volkskrant", Kamil E. został zatrzymany 1 lipca za grożenie bronią w miejscowości Tiel, niedaleko Utrechtu. Potem go wypuszczono.

Dziennik NRC, powołując się na portal tvn24pl, informuje, że Kamil E. był poszukiwany listem gończym w Polsce za kradzieże i rabunki. Jest on określany jako "recydywista".

Oficer biura prasowego policji w Amsterdamie powiedział PAP, że nie może potwierdzić, czy Kamil E. był poszukiwany w Holandii. "Dla dobra śledztwa obecnie nie udzielamy żadnych informacji na temat podejrzanych".


Kim był postrzelony dziennikarz

64-letni Peter R. de Vries był doradcą Nabila B., świadka koronnego w procesie dotyczącym narkotykowego barona Ridouana Taghiego. Proces Ridouana Taghiego i 16 współoskarżonych nazwanym jest w Holandii procesem Marengo. W sprawie tej przewijało się kilka przypadków zabójstw na ulicy i zamachów.

De Vries powiedział, że nie mógł odmówić prośbie o pomoc. Za udział w procesie trafił na mafijną listę śmierci. Był świadom zagrożenia.