​To koniec pewnej epoki we francuskim życiu politycznym! W ten sposób wiele paryskich mediów komentuje fakt, że szefowa radykalnej prawicy Marine Le Pen już ostatecznie zrezygnowała z przewodniczenia głównej opozycyjnej partii Zjednoczenie Narodowe, którą założyła. Postanowiła przekazać pałeczkę młodemu pokoleniu.

Następcą Marine Le Pen jest zaledwie 27-letni Jordan Bardella, który już od ubiegłego roku pełnił tymczasowo funkcję szefa partii Zjednoczenie Narodowe, a na dzisiejszym kongresie został oficjalnie wybrany jej prezesem. 

Komentatorzy podkreślają, ze Bardella, który jest posłem do Parlamentu Europejskiego, ma ciekawy życiorys. Pochodzi bowiem z włoskiej rodziny i wychował się na jednym z imigranckich przedmieść Paryża. Kiedy więc twierdzi, że część tych przedmieść stała się strefami bezprawia z powodu masowej imigracji z Afryki - zdaniem wielu obserwatorów można przypuszczać, że zna temat od podszewki. 

Obserwatorzy sugerują jednak, że w sferze relacji międzynarodowych zmiana u sterów radykalnej prawicy niewiele zmieni. Następca Marine Le Pen jest n.p. również przeciwny nakładaniu sankcji na Rosję. 

Już od dłuższego czasu Marine Le Pen sugerowała, że jest zmęczona. Komentatorzy podkreślają, że oddaje stery partii nowemu pokoleniu po uzyskaniu największych sukcesów w swej karierze politycznej. Przejdzie do historii m.in. jako liderka, dzięki której Zjednoczenie Narodowe stało się największą opozycyjną partią w Zgromadzeniu Narodowym.

Nie znaczy to jednak, że Marine Le Pen całkowicie odchodzi z polityki. Pozostaje m.in. szefową Klubu Parlamentarnego Zjednoczenie Narodowe, co według wielu obserwatorów ma duże znacznie, bo chodzi w tej chwili o największą partię opozycyjną w Zgromadzeniu Narodowym.

Komentatorzy sugerują, że w praktyce nadal będzie prawdopodobnie uważana nieoficjalnie za szefową radykalnej prawicy i być może wystartuje ponownie w wyborach prezydenckich.

Opracowanie: