Olimpijski ogień przemierzał dziś Londyn w niezwykle trudnej atmosferze. Sztafeta z pochodnią miała do przebycia odległość spod Stadionu Wembley do Greenwich. Eskortował ją podwójny pierścień policjantów i okrzyki członków aż sześciu protybetańskich organizacji.

Nie obyło się bez incydentów. Najpierw ktoś próbował przechwycić pochodnię z rąk prezenterki telewizyjnej. Kilka minut później usiłowano zgasić płomień gaśnicą. Wolność dla Tybetu – przy tych okrzykach demonstrantów pochodnia w ślimaczym tempie poruszała się ulicami miasta.

Otaczał ją podwójny pierścień chińskich ochroniarzy i policjantów, którzy eskortowali sztafetę na rowerach. Aresztowano kilkadziesiąt osób. Według oficjalnych informacji, w protestach bierze udział sześć różnych organizacji, które przeciwne są igrzyskom w Pekinie.

Już wczoraj londyńska policja aresztowała czterech działaczy, którzy na jednym z mostów na Tamizie transparent ze sloganem: „Jeden świat, jedno marzenie – wolny Tybet”.

Paryż przygotowuje się na przyjęcie znicza

Rośnie napięcie w Paryżu. W nocy to tam dotrze z Londynu znicz olimpijski. Trafi w miejsce, które z powodów bezpieczeństwa, utrzymywane jest w ścisłej tajemnicy. Nie bez powodu. Organizacja Reporterzy bez Granic zapowiada ostre akcje protestacyjne na jutrzejszej trasie sztafety z ogniem olimpijskim.

Już w czasie dzisiejszego dorocznego maratonu w Paryżu część zawodników miała przyklejone na koszulki duże naklejki napisem: „Biegam nie depcząc praw człowieka”. Jutro na paryskim ratuszu zawisnąć ma wielki transparent: „Paryż broni praw człowieka wszędzie na świecie”, a uczestnicy sztafety ze zniczem będą mieli plakietki ze sloganem: „Francja walczy o lepszy świat”.

Według Reporterów bez Granic, wszystko to jest jednak niewystarczające. Mimo ostrzeżeń policji, członkowie tej organizacji zapowiadają, że będą się starali przechwycić znicz skandując: „Chiny to największe na świecie więzienie”.

Sztafety będzie jutro w Paryżu pilnować ponad trzy tysiące policjantów.