Burmistrz miasteczka West w Teksasie poinformował, że liczba ofiar śmiertelnych wczorajszego wybuchu w fabryce nawozów sztucznych wzrosła do 25. W szpitalach jest nadal wielu ciężko rannych. Wciąż istnieje zagrożenie, że może dojść do wybuchu kolejnego zbiornika z amoniakiem.

Jak powiedział burmistrz Tommy Muska w wywiadzie dla USA Today, w eksplozji w zakładach w West zginęło 35 osób, w większości strażaków, który ruszyli do akcji gaśniczej po pierwszym wybuchu. Pięciu strażaków ochotników wciąż uznanych jest za zaginionych.

George Smith, szef pogotowia ratunkowego w West twierdzi, że liczba zabitych może wzrosnąć do 60. Rannych w wybuchu zostało 160 osób.

Ratownicy nadal przeszukują ruiny okolicznych budynków i nie ukrywają, że z pewnością natkną się na ciała. W zasięgu wybuchu znajdował się plac zabaw, który został całkowicie zniszczony. Za nim jest zespół budynków mieszkalnych, który wygląda tak jak po bombardowaniu.

Nadal istnieje zagrożenie, że dojdzie do wybuchu drugiego zbiornika z amoniakiem. Tamtejsze media sugerują, że w zakładzie mogły być łamane zasady bezpieczeństwa i przypominają incydent sprzed kilku tygodni, który mógł zakończyć się tragedią.

Amerykańskie media wspominają, że w lutym pracownicy fabryki, w której doszło do eksplozji, palili drewniane palety w pobliżu ogromnego zbiornika z amoniakiem. Wtedy udało się zapobiec tragedii. Prewencyjnie ewakuowano jedynie uczniów pobliskiej szkoły, która po czwartkowej eksplozji częściowo się zawaliła.