Ciało siódmej ofiary wyciągnięto spod gruzów hotelu w Abruzji, na który w ubiegłym tygodniu zeszła lawina. Zaginione są 22 osoby. Ostatnie żywe osoby wydobyto w sobotę rano. Łącznie spod gruzów uratowano 9 ludzi.

Pięć dni po katastrofie są wciąż nadzieje na znalezienie żywych ludzi - uważa ekspert w dziedzinie ratownictwa medycznego Mario Costa. Zdaniem Costy, jeśli osoby uwięzione w rumowisku mają dostęp do tlenu, mogą przeżyć. Gdyby to była zwykła lawina, ludzie nie mieliby szans - przypomniał Costa, który jest honorowym prezesem stowarzyszenia pracowników pogotowia ratunkowego. W tym przypadku - zauważył - zaginieni znajdują się w ruinach budynku zasypanego przez zwały śniegu, a zatem są pewne szanse na to, że jeszcze żyją.

Prokuratura w mieście Pescara w Abruzji poinformowała, że prowadzi śledztwo w sprawie decyzji o otwarciu hotelu i jego działalności oraz stanu drogi dojazdowej do niego.

W środę po południu, gdy lawina runęła w rezultacie trzęsienia ziemi, hotel był odcięty od świata. Wszyscy goście, którzy po pierwszym porannym silnym wstrząsie sejsmicznym chcieli go opuścić, nie mogli odjechać, bo zasypana śniegiem droga była nieprzejezdna. Oczekiwano na pług śnieżny, który nie dojechał.

Prokurator Cristina Tedeschini podczas konferencji prasowej podkreśliła, że w trakcie dochodzenia należy ocenić też, jaki wpływ na przebieg wydarzeń miało opóźnienie, z jakim ekipy ratunkowe wyruszyły na pomoc. Szacuje się, że opóźnienie to wyniosło około godziny. Włoska prokurator zastrzegła zarazem, że nie miało ono decydującego znaczenia.

Tedeschini w czasie spotkania z dziennikarzami zauważyła, że zagrożenie lawinowe utrzymywało się w rejonie hotelu Rigopiano już 3-4 dni przed katastrofą z 18 stycznia.

(mpw)