Żołnierze nie zdezerterowali. Kiedy spadł na nich grad pocisków, namierzyli cel i odpowiedzieli ogniem. To był nie lada wyczyn. Wykonali kawał dobrej roboty - powiedział pułkownik Joo Jong-hwa z południowokoreańskiej marynarki wojennej. Armia Korei Południowej jest krytykowana za zbyt wolną odpowiedź na wtorkowy atak Północy. Południowokoreańscy żołnierze wystrzelili pierwszą rakietę po 13 minutach od rozpoczęcia ostrzału ze strony Korei Północnej.

W odpowiedzi na falę krytyki do dymisji podał się minister obrony Południowej Korei Kim Tae-young. Armię krytykuje nie tylko opozycja, ale i członkowie rządzącej partii prezydenta Lee Myung-baka.

Na ostrzelanej we wtorek przez artylerię Korei Północnej wyspie Yeonpyeong zginęły - według najnowszych danych południowokoreańskich - 4 osoby a 18 zostało rannych. Armia Korei Południowej odpowiedziała ogniem.

Obie strony oskarżają się nawzajem o sprowokowanie incydentu i zapewniają, że to nie one pierwsze otworzyły ogień.