Szef jednej z największych firm internetowych Google Eric Schmidt przybył dziś do Korei Północnej. Prywatna wizyta wywołuje spore kontrowersje. Mówi się, że jej celem jest m.in. wyjednanie uwolnienia aresztowanego tam obywatela USA.

W komunistycznej Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej korzystanie z internetu wymaga zezwolenia władz i jest obwarowane restrykcjami. Większość tamtejszych internautów ma dostęp tylko do krajowego systemu intranetu, a nie do globalnej sieci www.

Władze USA skrytykowały wizytę, do której doszło w niecały miesiąc po wystrzeleniu przez Koreę Północną sztucznego satelity ziemi. Zdaniem Waszyngtonu był to w rzeczywistości test rakiety balistycznej, a więc złamanie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, zabraniającej Phenianowi dalszego forsowania zbrojeń nuklearnych i rakietowych. Nie sądzimy, by takie ustawienie terminu wizyty było pomocne - powiedziała w ubiegłym tygodniu rzeczniczka Departamentu Stanu USA Victoria Nuland.

Jedną z osób towarzyszących Schmidtowi jest były gubernator stanu Nowy Meksyk Bill Richardson, który w ciągu ubiegłych dwudziestu lat kilkakrotnie podróżował do Korei Północnej. Według niego, rozmówcami szefa Google'a będą także przywódcy państwowi.

Spotkamy się z północnokoreańskimi przywódcami politycznymi. Spotkamy się z północnokoreańskimi przywódcami gospodarczymi, z wojskowymi - powiedział Richardson w Pekinie przed odlotem delegacji do Phenianu. Nie mamy kontroli nad wizytą. Zapoznają nas z programem, gdy już tam będziemy - dodał były gubernator.

Północnokoreańska państwowa telewizja pokazała Schmidta i Richardsona na lotnisku w Phenianie wieczorem czasu lokalnego. Według południowokoreańskich mediów, w skład delegacji wchodzą również córka Schmidta oraz jeden z dyrektorów Google'a Jared Cohen.

Gubernator poinformował wcześniej, że skontaktowała się  z nim rodzina aresztowanego w ubiegłym roku w Korei Północnej przewodnika wycieczek Kennetha Bae - obywatela USA pochodzenia koreańskiego. Richardson zapewnił, że poruszy tę kwestię w trakcie swojej wizyty.