Dzisiaj nastąpił koniec wszechwładnego mera Moskwy zarządzającego kilkunastomilionową metropolią - wieszczą rosyjskie media. Jurij Łużkow przez 20 lat rządził rosyjską stolicą i po tygodniowej kampanii w mediach ujawniającej korupcyjne powiązania Jurija Łużkowa i jego żony miliarderki - mer Moskwy wziął urlop.

Wbrew pozorom nie chodzi o to, że rosyjska stolica to jedno z najbardziej skorumpowanych miast na świecie i nie o to, że na zleceniach miejskich żona Łużkowa zarobiła miliardy dolarów. Warto zaznaczyć, że para mieszka w 80-hektarowej posiadłości. Koniec Łużkowa zaczął się gdy próbował doprowadzi do skłócenia prezydenta Miedwiediewa z premierem Putinem. Sam Łużkow dzisiaj wyraźnie powiedział, kto na niego poluje. To jedynie pomówienia i to na rozkaz "góry". Sami wiecie, czyje to polecenia - powiedział Łużkow. A każdy w Rosji wie, że chodzi o Kreml i prezydenta.

Dzisiaj wieczorem należąca do Gazpromu telewizja NTW ma ujawnić kolejne kompromitujące mera dokumenty. Tym razem ma to być ostateczny cios, bo jeżeli Łużkow ocali głowę, to pośmiewiskiem w Rosji stanie się prezydent Miedwiediew.