W Afganistanie zakończyły się wybory parlamentarne. W połowie dnia do urn poszło zaledwie jedna trzecia wyborców. W wyniku ataków talibów przeprowadzonych w całym kraju zginęło co najmniej 10 osób, a 20 zostało rannych. Zagraniczni obserwatorzy obawiają się oszustw wyborczych.

Popołudniu władze afgańskie powiadomiły, że lokale wyborcze zostały zamknięte z wyjątkiem tych, przed którymi stoją jeszcze kolejki chętnych do głosowania - podała agencja AFP. W całym kraju doszło do serii ataków rakietowych. W najgroźniejszym ataku talibów, na posterunek w prowincji Baghlan, zginął żołnierz i sześciu członków prorządowej formacji policyjnej.

8 procent z 5816 lokali wyborczych albo nie zostało otworzonych ze względów bezpieczeństwa albo nie poinformowały one o otwarciu. Wcześniej, po groźbach ze strony talibów komisja zrezygnowała z otworzenia ponad tysiąca lokali.

Przed głosowaniem i w jego trakcie pojawiły się doniesienia o nieprawidłowościach: fałszywych kartach do głosowania, próbach przekupienia i zastraszania wyborców. Jak podaje AFP, w Kabulu wielu głosującym udawało się zmyć z palców tusz, który potwierdza oddanie głosu i który miał być niezmywalny. Wstępne rezultaty wyborów będą znane nie wcześniej niż 8 października.