Komisja Europejska podjęła w piątek decyzję, dzięki której rosyjski Gazprom będzie mógł znacznie zwiększyć wykorzystywanie gazociągu OPAL, czyli lądowej odnogi Nord Streamu. Bruksela przekonuje, że krok ten poprawia konkurencyjność na rynku.

Komisja Europejska podjęła w piątek decyzję, dzięki której rosyjski Gazprom będzie mógł znacznie zwiększyć wykorzystywanie gazociągu OPAL, czyli lądowej odnogi Nord Streamu. Bruksela przekonuje, że krok ten poprawia konkurencyjność na rynku.
Zdj. ilustracyjne /Petr Eret /PAP/EPA

W uproszczeniu decyzja KE, która będzie obowiązywała do 2033 roku, oznacza, że Rosjanie będą mogli wykorzystywać 80 proc. przepustowości OPAL-u. Obecnie Gazprom korzysta z 50 proc. przepustowości, od dawna wnioskuje jednak, by było to blisko 100 proc. Dotychczas taką możliwość blokowała KE.

Premier Beata Szydło jeszcze zanim decyzja została oficjalnie wydana zapowiedziała, że Polska będzie przeciwko niej protestowała, łącznie z zaskarżeniem jej do sądu.

Minister energii Krzysztof Tchórzewski mówił jeszcze przed oficjalną decyzją KE w rozmowie z PAP, że idzie ona w poprzek solidarności gospodarczej w UE.

Ta zgoda kładzie się dużym cieniem na współpracę w zakresie bezpieczeństwa energetycznego, a nawet podważa założenia Unii Europejskiej dotyczące wspólnej polityki energetycznej. Ta zgoda wyraźnie o tym świadczy - powiedział szef resortu energii.

Nasi dyplomaci wskazują, że wraz z drugą decyzją dotyczącą Gazpromu, w której KE rezygnuje z karania rosyjskiej spółki za niedozwolone na rynku Europy Środkowo-Wschodniej praktyki, Bruksela pozbywa się atutów, by walczyć z planowanym gazociągiem Nord Stream 2.

Zdaniem PGNiG zwiększenie możliwości wykorzystania biegnącego od Morza Bałtyckiego przez wschodnie Niemcy do Czech OPAL-u przez Gazprom jest zagrożeniem dla dostaw gazu w naszej części Europy.

W 2009 roku OPAL-owi przyznano na 22 lata wyjątkowe traktowanie w ramach unijnego trzeciego pakietu energetycznego. Pakiet ten wymaga m.in. dostępu stron trzecich (czyli w tym przypadku konkurentów Gazpromu) do infrastruktury przesyłu gazu w UE. Zgodnie z tym wyjątkiem Gazprom otrzymał rezerwację 50 proc. przepustowości OPAL-u.

Spółka miała teoretycznie szanse, żeby w ramach tego rozwiązania korzystać ze 100-proc. przepustowości. Warunkiem było uwolnienie części gazu (3 mld metrów sześciennych) na warunkach określonych przez regulatora, co w praktyce oznaczałoby konieczność ujawnienia ceny dla odbiorców. Rosjanie nie chcieli tego robić. W efekcie spora przepustowość OPAL-u nie była wykorzystywana.

Źródła unijne poinformowały w piątek, że zgodnie z ugodą, jaką zawarł w maju Gazprom z niemiecką Federalną Agencją ds. Sieci, niemiecka spółka miała mieć do 96 proc. przepustowości. 4 proc. byłoby zarezerwowane na aukcje dla innych dostawców, a jeśli okazałoby się, że to za mało, wolumen ten byłby zwiększony do 8 proc.

KE zaostrzyła to podejście. Z komunikatu, który został przedstawiony, wynika, że dla innych dostawców ma być zarezerwowane najpierw 10 proc. przepustowości, a jeśli po roku okaże się, że to za mało, dostępna pojemność przesyłowa ma być zwiększona do 20 proc. Decyzja Komisji przewiduje też klauzulę przeglądową, która przewiduje, że jeśli na te 20 proc. również znajdą się chętni, wówczas cała decyzja będzie podlegała rewizji.

Zgodnie ze zmienioną decyzją wykorzystanie tylko 50 proc. przepustowości OPAL-u będzie objęte wyjątkiem dotyczącym stron trzecich, a pozostałe 50 proc. przepustowości będzie objęte rygorystycznymi zasadami rynku UE - podkreślono w komunikacie KE.

Urzędnicy w Brukseli podkreślają, że takie podejście gwarantuje, iż przez OPAL alternatywni do Gazpromu dostawcy mogliby wysyłać ilości gazu mogące pokryć 60 proc. czeskiego zapotrzebowania. Taki wolumen wraz z zawartymi w decyzji zachętami dla dostawców mają zwiększyć konkurencję na rynku - argumentują.

Z drugiej strony jeśli nie będzie zainteresowanych wolną przepustowością OPAL-u, wówczas Gazprom może sięgnąć w aukcjach po całą dostępną przepustowość. Rosyjska spółka nie może jednak przelicytowywać konkurentów.

Możliwości przesyłowe OPAL-u wynoszą 36,5 mld metrów sześciennych rocznie. Dla porównania przez biegnący przez Polskę gazociąg jamalski rocznie przepływa ok. 33 mld metrów sześciennych błękitnego paliwa.

6,4 mld metrów sześciennych z przepustowości niemieckiej magistrali zarezerwowane było jeż wcześniej dla niemieckiej firmy E.ON, a 4,5 mld metrów sześciennych dla innych dostawców (z tej przepustowości korzystał m.in. koncern Vattenfall).

Dopiero z pozostałych 25,6 mld metrów sześciennych 50-procentową rezerwację, czyli 12,8 mld sześc. miał Gazprom. Piątkowa decyzja Komisji dotyczy pozostałych 12,8 mld metrów sześciennych. Oznacza ona, że Gazprom będzie miał dodatkowo do wykorzystania od 7,7 do 10,2 mld metrów sześciennych możliwości przesyłowych.

Teoretycznie większy przesył OPAL-em oznacza większe wykorzystanie gazociągu Nord Stream i zmniejszenie roli Ukrainy jako kraju tranzytowego. Źródła w KE przekonują, że nic się jednak nie zmieni, jeśli chodzi o tranzyt przez ten kraj. Zwracają uwagę, że Gazprom ma z europejskimi odbiorcami umowy, które wskazują punkt odbioru surowca. Drugim powodem ma być mniejsza produkcja gazu w Holandii i przez to zwiększone zapotrzebowanie na rosyjskie paliwo.

Pierwotnie porozumienie w sprawie większego wykorzystywania gazociągu pomiędzy niemieckim regulatorem, firmą OPAL Gastransport (zarządzającą gazociągiem) oraz Gazpromem zawarto w październiku 2013 roku. Wymagało ono zgody Komisji Europejskiej, która zwlekała z jej wydaniem, tłumacząc to względami technicznymi. W tym czasie (początek 2014 roku) wybuchł konflikt na Ukrainie i - zdaniem komentatorów - napięcia między UE a Rosją wpłynęły na negatywne stanowisko KE. Później Moskwa wycofała swój wniosek, co zwolniło KE z obowiązku zajęcia wobec niego stanowiska, ale po jakimś czasie znów go złożyła.

Urzędnicy w Brukseli tłumaczą, że teraz nie mieli wyboru. Gdyby bowiem nie wydali żadnej decyzji, w życie weszłoby mniej korzystne porozumienie między Gazpromem, OPAL Gastransport oraz niemieckim regulatorem.

(az)