Ingrid Betancourt, była zakładniczka w rękach kolumbijskich rebeliantów, wycofała swoje żądanie odszkodowania od rządu w Bogocie w wysokości ok. siedmiu milionów dolarów. Pieniądze miałaby otrzymać w ramach rekompensaty za szkody moralne i finansowe poniesione w czasie sześcioletniej niewoli.

Rezygnacja z ubiegania się o odszkodowanie nastąpiła po fali krytyki w Kolumbii, gdzie postawę Betancourt określono jako "oportunistyczną" i "niewdzięczną". Kobieta została porwana w lutym 2002 roku przez lewicowych partyzantów Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC) na południu kraju, gdzie znajdowała się strefa wpływów rebeliantów. Betancourt kandydowała wówczas na prezydenta Kolumbii. W wyniku operacji sił specjalnych w lipcu 2008 roku została uwolniona wraz z 14 innymi zakładnikami.

Żądanie wypłaty 6,8 mln dolarów zostało wysłane do kolumbijskiego ministerstwa obrony 30 czerwca. Betancourt domagała się odszkodowania nie tylko dla siebie, ale również dla dwojga swoich dzieci, matki i siostry. Według niej, państwo niewystarczająco zapewniło jej bezpieczeństwo 23 lutego 2002 roku, kiedy to doszło do porwania.

W wydanym oświadczeniu resort wyraził zdziwienie oraz żal żądaniami Betancourt. Zdaniem władz, była zakładniczka nie ma podstaw, by czegokolwiek żądać od państwa, gdyż zaraz po odzyskaniu wolności mówiła, iż operacja jej uwalniania była perfekcyjna, a w 2002 roku zlekceważyła sugestie, by nie wybierała się do strefy wpływów rebeliantów z FARC, gdzie później została porwana.