Pod specjalnym nadzorem przebiegała kolacja unijnych przywódców na szczycie w Brukseli. Jak dowiedziała się korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, zdecydowano się na zastosowanie specjalnych technicznych zabezpieczeń, które miały uniemożliwić przecieki do prasy.

Dyskusja unijnych przywódców dotyczyć miała nominacji na najwyższe stanowiska w UE. Żadnych decyzji ws. obsady tych funkcji spodziewać się nie należało, szefowie państw i rządów oficjalnie zapewniali zresztą przed spotkaniem, że to nie nazwiska są w tej chwili najważniejsze, ale ustalenie procedury i kryteriów nominacji. Nie można jednak było wykluczyć, że jakieś nazwiska padną.

By zapobiec ewentualnym przeciekom do mediów, wprowadzono szereg utrudnień w komunikacji uczestników kolacji ze światem zewnętrznym.

Od jednego z dyplomatów Katarzyna Szymańska-Borginon usłyszała, że zdecydowano się na zastosowanie takich środków, "bo w przeszłości przecieki wpływały na przebieg obrad".

Inny dyplomata wyjaśnił, że chodzi także o spór między dwiema instytucjami: Radą UE i Komisją Europejską, które oskarżają się wzajemnie o przecieki.

Komunikacja przywódców ze światem zewnętrznym nie była jednak całkowicie zablokowana: mogli wychodzić z sali, w której odbywała się kolacja.

Karuzela nazwisk ruszyła

W rozmowie z naszą dziennikarką jeden z unijnych dyplomatów ujawnił, że propozycję rozdania najważniejszych stanowisk szef Rady Europejskiej Donald Tusk ma przedstawić na szczycie UE w czerwcu. Ma to być jedno nazwisko na jedno stanowisko - powiedział.

Kryteria, które mają być wzięte pod uwagę, to: geografia - by każdy region był w miarę możliwości reprezentowany, równowaga płci, demografia - by utrzymana była równowaga między małymi i dużymi krajami - oraz afiliacja polityczna - chodzi o uwzględnienie wyników wyborów do PE.

Z wypowiedzi szefów państw i rządów przed wtorkowym szczytem wynikało jednak, że o porozumienie ws. obsady kluczowych stanowisk będzie trudno. Unijni liderzy podzieleni są choćby w kwestii tego, kto ma objąć najważniejsze stanowisko: przewodniczącego Komisji Europejskiej.

Jako kandydata na szefa KE albo szefa unijnej dyplomacji Grupa Wyszehradzka zgłosić ma - jak podawały czeskie i węgierskie media - Słowaka, obecnego wiceprzewodniczącego Komisji, Marosza Szefczovicza.

Dla Polski jest on jednak raczej - jak stwierdził w rozmowie z Katarzyną Szymańską-Borginon były szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski - trudny do zaakceptowania.

Mateusz Morawiecki tuż przed szczytem wypowiadał się o Szefczoviczu w sposób uprzejmy, ale zaznaczył, że nie jest on jedynym kandydatem. Polski premier dał także do zrozumienia, że Grupa Wyszehradzka niekoniecznie musi wysunąć wspólnych kandydatów.

Polskie władze chciałyby, by jedno z kluczowych unijnych stanowisk przypadło naszemu regionowi, ale nie jest to warunek najważniejszy. Ważniejsze ma być to, czy kandydat będzie reprezentował polskie interesy - a kluczowe będą, według Morawieckiego, stanowiska kandydatów w sprawach klimatu, energii i szeroko pojętej gospodarki.