W dwóch miastach na południu Chile obowiązuje czerwony alert po dwóch erupcjach wulkanu Calbuco, położonego około 1000 km od stolicy, Santiago. Ewakuowano już ponad 4 tys. osób.

Do pierwszej erupcji doszło wczoraj ok. godz. 23, a do drugiej ok. godz. 6 rano dziś. Nad wulkanem unosi się gęsta chmura popiołu i dymu.

Po pierwszej, niespodziewanej erupcji władze ogłosiły czerwony alert w miastach Puerto Varas i Puerto Montt, położonych w regionie Los Lagos, z powodu "wysokiego zagrożenia dla ludności".

Chilijskie Narodowe Biuro Sytuacji Kryzysowych nakazało ewakuację ludności z terenów sąsiadujących z wulkanem, w promieniu 20 kilometrów wokół niego. Ewakuowano już ponad 4 tysiące osób z miejscowości Ensenada, Alerce, Colonia Rio Sur i Correntoso w pobliżu miasta Los Lagos - podało MSW.

Prezydent Michelle Bachelet ogłosiła stan wyjątkowy w miejscowościach w pobliżu wulkanu, co oznacza, że armia przejmie kontrolę nad tym rejonami. Ogłoszono też godzinę policyjną w kilku miastach. Odwołano lekcje, a także loty w regionie.

Alert obowiązuje również na południu Argentyny.

Poprzednim razem Calbuco wybuchł w 1972 roku. Uważany jest za jeden z trzech potencjalnie najgroźniejszych wulkanów w Chile.

W marcu wybuchł wulkan Villariki, położony także na południu kraju, ale szybko ucichł.

(abs)