"Czuję, że mam obowiązek zwyciężyć dla dobra wszystkich narodów Europy" - powiedział Francois Hollande na ostatnim wielkim wiecu przed końcem kampanii wyborczej. "Europa odczuje moje zwycięstwo jako moment nadziei" - dodał faworyt walki o prezydenturę Francji.

Ze wszystkich części Europy dochodzą do nas sygnały: z Grecji, Portugalii, Hiszpanii, Włoch, ale też z Niemiec. Wszyscy nam mówią, że nie możemy przegapić szansy na zmianę - powiedział Hollande do tysięcy swoich zwolenników zgromadzonych na wiecu w Tuluzie. Czekają na nas, ponieważ chcą budować Europę wzrostu, zatrudnienia, przemysłu i badań - podkreślił socjalista.

Chociaż sondaże dają mu zwycięstwo, Hollande zaapelował do swoich zwolenników, by nie popadali w euforię. Jeszcze nic nie osiągnęliśmy. Zwycięstwa trzeba szukać, zasłużyć na nie, wyciągnąć je z rąk prawicy, by dać je całemu narodowi - mówił. Nie szczędził też krytyki swojemu centroprawicowemu konkurentowi. Obarczył Sarkozy'ego odpowiedzialnością za rekordowe bezrobocie, deficyt, brak równowagi w handlu zagranicznym i podziały społeczne. Bardzo krytycznie ocenił całą prezydenturę swojego konkurenta. Gdy jest się prezydentem porażki, nie można być kandydatem nadziei - stwierdził.

Z sondaży przedwyborczych wynika, że Hollande ma od 5 do 10 punktów procentowych przewagi nad Sarkozym.