W środę wcześniejsze zapowiedzi Finlandii oraz Szwecji stały się faktem. Oba kraje złożyły wnioski o dołączenie do NATO. Decyzja dwóch północnoeuropejskich krajów jest związana z obawami dotyczącymi bezpieczeństwa w związku z inwazją Rosji na Ukrainę. Wniosek musi teraz zostać rozpatrzony przez 30 krajów członkowskich Sojuszu. Może to zająć około dwóch tygodni, jednak cały proces akcesyjny zwykle trwa do roku.

Wraz z tą decyzją pogrzebana została wieloletnia polityka neutralności i ostatecznie skończy się epoka "finlandyzacji". Podążanie ścieżką do NATO ramię w ramię ze Szwecją jest pełne "ekstra symboliki", a szybki proces mógł zaskoczyć nawet Putina - piszą fińskie media.

Kończy się epoka "Republiki Kekkonena" - ocenił jeden z komentatorów radia Yle. Tzw. "Kekkossłowacja Ludowa", jak potocznie mówili Finowie, odnosi się do statusu tego nordyckiego kraju za czasów zimnej wojny, będącego przez około ćwierć wieku pod wodzą prezydenta Urho Kekkonena (1956-1981). Kekkonen, jako kontynuator linii prezydenta Juho Kusti Paasikiviego (1946-1956), realizował politykę równowagi oraz przyjaznych stosunków Finlandii ze wschodnim sąsiadem, ZSRR.

Finlandia po II wojnie światowej nie stała się republiką radziecką, nie przynależała również do Układu Warszawskiego. Jednak zależność od ZSRR, określana jako "finlandyzacja" (termin niechętnie używany przez Finów), wiązała się z ograniczeniami, które wschodnie mocarstwo narzucało słabszemu sąsiadowi (przede wszystkim w prowadzonej polityce zagranicznej i militarnej).

Finlandia próbowała w trakcie zimnej wojny być neutralna, ale "było to trudne ze względu na bezpośrednie sąsiedztwo ZSRR". Helsinki wybrały drogę dyplomacji i rolę łącznika między mocarstwami - podkreśla się również w raporcie fińskiego ministerstwa spraw zagranicznych poświęconemu historii fińskiej dyplomacji.

Szwecja nie przystąpiła pierwotnie do NATO w 1949 r., z powodu Finlandii, dla której było to niemożliwe - przyznała w niedzielę premier Szwecji Magdalena Andersson po tym, jak jej partia socjaldemokratyczna wyraziła poparcie dla członkostwa kraju w Sojuszu.

Po upadku żelaznej kurtyny oba kraje wstąpiły w połowie lat 90. do Unii Europejskiej, a w Finlandii realizowano tzw. linię "opcji-NATO", czyli zachowania możliwości ubiegania się o członkostwo, gdy wymagać będzie tego środowisko bezpieczeństwa. Rolę łącznika między Wschodem a Zachodem podtrzymywano, gdy strona rosyjska straszyła konsekwencjami za ewentualne wejście do NATO.

Niektórzy fińscy politycy uważali również, że do NATO należało wstąpić w latach 90. razem z krajami Europy Środkowo-Wschodniej, "gdy Rosja była słaba".

"Ukraina otworzyła Finlandii okno do NATO, a jak długo trwa opór Ukraińców, tak długo pozostaje ono otwarte" - skomentował serwis polityki "Verkkouutiset".


Wcześniej Turcja zagroziła zablokowaniem przyjęcia Szwecji i Finlandii do NATO. "Chodzi o to, żeby uzyskać ustępstwa prawdopodobnie takie jak ograniczenie wsparcia Helsinek i Sztokholmu dla Kurdów, czy zniesienie embarga na dostawy pewnych typów broni dla Ankary" - napisała we wtorek Associated Press.

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział w poniedziałek, że Ankara nie poprze wniosku o akcesję.

Stanowisko Erdogana ma związek z pretensjami tureckich władz do Szwecji i, w mniejszym stopniu, do Finlandii o udzielanie azylu Kurdom i domniemane wspieranie Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) oraz osób związanych z muzułmańskim duchownym Fethullahem Gulenem, którego Ankara oskarża o zorganizowanie próby zamachu stanu w 2016 roku.

Erdogan jest też zirytowany nałożeniem ograniczeń na sprzedaż broni dla Turcji, które wprowadziły kraje UE po militarnej interwencji sił tureckich w Syrii w 2019 roku. Turecki prezydent powiedział, że Ankara nierozważnie poparła akcesję Grecji do NATO w 1980 roku, co Ateny wykorzystały, by "zwrócić się przeciw Turcji", przy poparciu Sojuszu.

Według AP Erdogan liczy na to, że w ramach negocjacji dotyczących przystąpienia Szwecji i Finlandii do NATO zdoła zmusić zarówno te kraje, jak i USA oraz ich sojuszników do ustępstw. Najważniejsze oczekiwanie Ankary - jak ocenia agencja - to zmiana polityki Helsinek i Sztokholmu wobec PKK oraz milicji syryjskich Kurdów, czyli Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG).

Wspierane przez Zachód siły YPG stanowią trzon Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), które odegrały decydującą rolę w pokonaniu Państwa Islamskiego (IS) w Syrii. Ankara uważa je jednak za organizację terrorystyczną z powodu powiązań z separatystyczną i zdelegalizowaną w Turcji PKK.

Erdogan może też mieć nadzieje na to, że nakłoni USA ponownie do sprzedania Turcji myśliwców F-35; Waszyngton zawiesił te plany, gdy Ankara zdecydowała się, wbrew protestom USA, kupić rosyjski system przeciwrakietowy S-400.

AP ocenia też, że Erdogan, który traci poparcie społeczne zarówno ze względu na dyktatorski styl rządów, jak i kryzys gospodarczy w Turcji, chce skonsolidować obóz nacjonalistyczny w kraju wokół pretensji do Zachodu związanych z poparciem dla Kurdów.