Sceny rodem z filmu katastroficznego rozegrały się w nadmorskim barze w Republice Południowej Afryki. W momencie, kiedy klienci spokojnie popijali kawę i wcinali posiłki, w lokal uderzyła potężna, przypominająca tsunami fala. W efekcie rannych zostało 12 osób; 5 z nich przetransportowano do szpitala.

Chaos i panika - tak można opisać to, co wydarzyło się w niedzielne popołudnie w prowincji KwaZulu-Natal w Republice Południowej Afryki.

Klienci jednego z barów w miejscowości Southbroom obserwowali fale rozbijające się o wybrzeże Oceanu Indyjskiego - do czasu, aż w knajpę uderzyła ogromna fala.

Ściana wody zalała patio lokalu, zmiatając stoły, krzesła i całkowicie zaskoczonych gości.

Cofająca się woda porwała kilka osób, w tym dziecko. Goście baru rzucili mu się jednak na pomoc i maluch został uratowany.

Chwilę po zdarzeniu na miejsce zadysponowano śmigłowiec lokalnych służb ratunkowych, ale na szczęście nikogo woda nie zabrała do oceanu; wszystkim udało się bezpiecznie wrócić na brzeg.

W sumie rannych zostało 12 osób. Pięcioro najciężej poszkodowanych zostało przetransportowanych do szpitala.

Do zdarzenia doszło w okresie wiosennych przypływów, które już w poprzednich dniach dały się mocno we znaki lokalnym mieszkańcom i turystom.

Dzień wcześniej równie wysoka fala porwała 93-letnią kobietę, której nie udało się uratować. Ranne zostały dwie osoby - córka i przyjaciółka zmarłej.