Parlament Europejski grozi wetem w sprawie unijnego korpusu dyplomatycznego, jeśli nie zostaną spełnione postulaty eurodeputowanych dotyczące kształtu Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych. Sprawozdawcom europarlamentu nie podoba się, że licząca nawet 6 tysięcy osób służba byłaby kierowana tylko przez jednego sekretarza generalnego, podlegającego wyłącznie Catherine Ashton. Chcą natomiast, by zamiast sekretarza generalnego Ashton miała sześciu politycznych zastępców.

W trakcie debaty z europosłami z komisji spraw zagranicznych szefowa dyplomacji Unii Catherine Ashton zapewniła, że będzie czuwać nad zatrudnianiem dyplomatów z całej Unii i choć nie będzie to sztywne kryterium, to będzie zabiegać o równowagę geograficzną w korpusie dyplomatycznym. Tak, by wyrównać ogromne dysproporcje, jakie są teraz, że w Dyrekcji Generalnej ds. Zewnętrznych KE brakuje osób ze wschodniej i południowej Europy - mówiła. Słyszę o tym codziennie. Jestem świadoma tego braku równowagi. Wszystkie kraje poprosiłam o wysłanie jak najlepszych osób - dodała.

Dla dwóch sprawozdawców Parlamentu Europejskiego, Niemca Elmara Broka i Belga Guy Verhofstadta, najważniejsze nie były jednak postulaty równowagi geograficznej, ale pozycja europarlamentu w Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych. W tradycyjnej rywalizacji z rządami europosłom zależy na zapewnieniu wpływu PE na jej działanie. Obawiają się bowiem, że unijna służba dyplomatyczna mogłaby zostać zawładnięta przez kraje członkowskie, bez demokratycznej kontroli ze strony PE.

Chcemy, by była to służba wspólnotowa, całej Unii Europejskiej, a nie tylko jednej instytucji Rady UE (czyli rządów). Parlament Europejski ma pełne prawo do kontroli politycznej i budżetowej nad Europejską Służbą Działań Zewnętrznych. Przypominam, że PE może skorzystać z prawa weta - powiedział Brok, były szef komisji spraw zagranicznych PE.

Dokument przygotowany przez Broka i Verhofstadta bardzo ogólnie wspomina o kryterium geograficznym przy nominacjach do służby dyplomatycznej. Nie ma w nim postulatu, by wyznaczone zostały kwoty narodowe. Napisano jedynie, że nabór powinien być dokonywany z uwzględnieniem "zasady zasług, równowagi geograficznej i płciowej. Sprawozdawcy nie przewidują jednak żadnych mechanizmów weryfikujących, że postulat równowagi geograficznej został spełniony.

Mamy nadzieję, że w dalszym okresie uda się równowagę zapewnić, ale to nie będzie możliwe od razu - powiedział Brok.

Główny postulat Parlamentu Europejskiego dotyczy jednak struktury unijnego korpusu dyplomatycznego. Sprawozdawcy nie zgadzają się, by służba, która ma liczyć nawet 6 tysięcy osób, była kierowana przez jednego silnego sekretarza generalnego, podlegającego tylko Ashton, co przewiduje propozycja Brytyjki. To byłby supersilny urzędnik wszystko kontrolujący - ostrzegł Brok.

Eurodeputowani chcą, by zamiast sekretarza generalnego Ashton miała aż sześciu politycznych zastępców, którzy mogliby ją reprezentować m.in. na sesjach Parlamentu Europejskiego. Sama zainteresowana ostrzegła jednak, że to niemożliwe, bo na powołanie zastępców nie pozwala Traktat z Lizbony.

Brytyjka zapowiedziała, że przedstawi ostateczną propozycję w sprawie organizacji korpusu dyplomatycznego w przyszłym tygodniu. Ma też nadzieję, iż rządy osiągną porozumienie w tej sprawie do 26 kwietnia, kiedy odbędzie się posiedzenie unijnych szefów dyplomacji.

Zgodnie z decyzją unijnego szczytu z października 2008 roku w skład liczącej kilka tysięcy pracowników Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych wejdą osoby rekrutowane z trzech źródeł: sekretariatu generalnego Rady UE, Komisji Europejskiej oraz dyplomaci wysłani z państw członkowskich. Po jednej trzeciej z każdego ze źródeł. Jednak w KE i Radzie UE wciąż pracuje znaczniej mniej osób z nowych krajów Unii.

Według danych z lutego w Dyrekcji Generalnej ds. Zewnętrznych KE pracuje zaledwie 25 Polaków na 662 zatrudnionych, zaś na ponad 1000 pracowników w reprezentacjach KE na świecie przypada zaledwie 11 Polaków. Dlatego nowe kraje, w tym Polska, martwią się, że nie będą wystarczająco reprezentowane w unijnym korpusie dyplomatycznym.

Choć Parlament Europejski ma tylko prawo do opinii w sprawie kształtu ESDZ, to może utrudnić jej powołanie dzięki swym uprawnieniom budżetowym, na równi z rządami Unii.