Bariery czasowe – tak Kancelaria Premiera tłumaczy odwołanie brukselskich spotkań Jarosława Kaczyńskiego. Premier miał rozmawiać dziś z eurodeputowanymi oraz biznesmenami i dziennikarzami. W Brukseli aż huczy od oburzenia.

Niedoszli rozmówcy nie kryją zdenerwowania, zwłaszcza że o odwołanym spotkaniu dowiedzieli się dopiero wczoraj. Co więcej, niektórzy z nich przyjechali do Brukseli specjalnie z tej okazji. O przygotowywanej wizycie Kaczyńskiego mówią krótko: to brak profesjonalizmu i taktyka uników.

Eurodeputowani ironizują nawet, że najwidoczniej Bruksela nie jest ulubionym miejscem braci Kaczyński. Prezydent nie pojawił się tu ani razu, a premier co rusz odwołuje spotkania. Powstaje wrażenie, jakby polskie władze bały się Unii Europejskiej. A to z pewnością nie poprawia wizerunku naszego kraju.

Na niewiele zdają się także tłumaczenia Kancelarii Premiera. W ostatniej chwili zostało uzgodnione spotkanie z panem premierem Belgii i trzeba było dokonać niezbędnych korekt w programie – wyjaśniają.

I gdy właśnie poszukiwano miejsca na dokonanie owych korekt najmniej znaczącym punktem okazało się spotkanie z eurodeputowanymi. Ale oni przegrali również z belgijską Polonią, Javierem Solaną czy Jose Barroso. Z nimi – jak wyjaśniano – równie dobrze można spotkać się w Warszawie, a nie w Brukseli.

Dziwny tryb odwołania tego spotkania jest tłumaczony „ekspresowym rozwojem sytuacji”. Wszak premier Belgii wskoczył do programu w ostatniej chwili. Cóż o przygotowaniu tej pierwszej wizyty premiera w Brukseli najlepiej niech świadczy fakt, że do tej pory nikt nie potrafi powiedzieć na pytanie, o której startuje samolot z Kaczyńskim na pokładzie.

A zresztą, czy to ważne? Wszak to nie pierwsze faux pas wpadka Kaczyńskich. O międzynarodowych wpadkach rządzących posłuchaj w felietonie Tomasza Skorego: