Po masakrze w klubie gejowskim w Orlando dyplomaci na Bliskim Wschodzie ostrzegają, że jest prawdopodobieństwo kolejnych ataków w krajach zachodnich - podaje "Wall Street Journal". Wszystko dlatego, że ISIS - tracąc terytorium w Iraku, Syrii i Libii - wzywa swoich sympatyków na Zachodzie do przeprowadzania samotnych akcji. Te są dla wywiadu najtrudniejsze do monitorowania i wykrycia, ponieważ często przeprowadzają je osoby, który nie były wcześniej wiązane z grupami terrorystycznymi.

Po masakrze w klubie gejowskim w Orlando dyplomaci na Bliskim Wschodzie ostrzegają, że jest prawdopodobieństwo kolejnych ataków w krajach zachodnich - podaje "Wall Street Journal". Wszystko dlatego, że ISIS - tracąc terytorium w Iraku, Syrii i Libii - wzywa swoich sympatyków na Zachodzie do przeprowadzania samotnych akcji. Te są dla wywiadu najtrudniejsze do monitorowania i wykrycia, ponieważ często przeprowadzają je osoby, który nie były wcześniej wiązane z grupami terrorystycznymi.
Zdj. po ataku na klub gejowski w Orlando /JOHN TAGGART /PAP/EPA

Gazeta - powołując się na Pentagon - podaje, że odkąd Turcja uszczelniła swoją granicę z Syrią, liczba zagranicznych rekrutów, którym udaje się dołączyć do ISIS zmalała o 90 procent w stosunku do poprzedniego roku. 

Państwo Islamskie przyjęło odpowiedzialność za atak na Florydzie. 30-letni napastnik mógł być, jak określają służby, "samotnym wilkiem" sympatyzującym z ISIS. Mimo że ten amerykański obywatel, którego rodzice pochodzą z Afganistanu w 2013 i 2014 roku był przesłuchiwany przez FBI, uznano, że nie stanowi zagrożenia. Tymczasem Omar Mateen - jak podają jego współpracownicy - często wypowiadał zdania z których wynikało, że popiera grupy zbrojne. Co więcej - wiadomo, że kontaktował się z innym amerykańskim obywatelem Monerem Mohammadem Abu-Salhem, który mieszkał na Florydzie, a który dwa lata temu został zamachowcem-samobójcą w Syrii. Być może, gdyby wówczas znaleziono dowody na to, że popiera bojowników, nie doszłoby do tragedii na Florydzie. 

Jak wynika z nieoficjalnych informacji pojawiających się w Stanach Zjednoczonych, Mateen planował ten atak od wielu miesięcy. Wiadomo, że od dawna nienawidził gejów - tak więc celowo wybrał akurat ten lokal na Florydzie - powiedział jeden z agentów FBI. Przyjechał do Orlando z miasteczka oddalonego o 200 kilometrów. Nie podjął tej decyzji nagle - stwierdził kolejny agent FBI. 

Do tej pory udało się zidentyfikować ciała kilkunastu ofiar. Większość to mężczyźni w wieku 20-30 lat. 39 osób zginęło wewnątrz klubu. Dwie zostały zastrzelone przed lokalem. 9 zmarło w szpitalach. Na miejscu wciąż pracują śledczy. Agenci weszli też do mieszkania 30-latka.

(mal)