Były rosyjski agent KGB Aleksander Litwinienko został otruty polonem, bo chciał ujawnić powiązania Władimira Putina z rosyjską mafią. Takie oskarżenia padły w Londynie podczas pierwszego dnia publicznego dochodzenia w sprawie śmierci Rosjanina.

Powołując się na zeznania agenta - udzielone brytyjskiej policji - prawnik reprezentujący wdowę po Litwinience: Marinę Litwinienko, zapewnił w sądzie, że tylko jeden człowiek mógł wydać wyrok na byłego agenta. Był nim prezydent Federacji Rosyjskiej. Zarówno Kreml  jak i oskarżeni w tej sprawie byli agenci KGB: Andriej Ługowoj i Dmitrij  Kowtun stanowczo zaprzeczają. Aleksander Litwinienko zmarł niecały miesiąc po tym, jak spotkał się z nimi w Londynie. Wypita przez niego herbata była skażona śmiercionośnym polonem.

Mecenas Ben Emerson nazwał to "aktem nuklearnego terroryzmu, który naraził  na niebezpieczeństwo wiele przypadkowych osób". Jak dodał: Putin powinien zostać zdemaskowany w dochodzeniu, jako zwykły przestępca udający głowę państwa.

Początkowo władze brytyjskie odmawiały wszczęcia publicznego dochodzenia w sprawie śmierci Litwinienki. Ale dzięki nieustępliwej postawie jego żony i wobec pogarszającej się sytuacji na Ukrainie, podjęto decyzję o jego przeprowadzeniu.

Przedstawione do tej pory dowody sugerują, że Litwinienkę usiłowano zabić dwukrotnie przed feralnym spotkaniem do którego doszło w jednym z londyńskich hoteli.

Zdaniem ekspertów, Ługowoj i Kowtun pozostawili wiele śladów. Zabezpieczono je m.in. w pokojach hotelowych oraz samolotach.