Czechy nie pozwolą, by rosyjscy żołnierze przebywali na terenie amerykańskiej bazy radarowej, która ma stanowić część tarczy antyrakietowej. Szef czeskiego rządu dodał, że władze w Pradze mogą co najwyżej zgodzić się na rosyjskie inspekcje.

Wypowiedź premiera Mirka Topolanka to reakcja na ofertę szefa amerykańskiego Ministerstwa Obrony, który zaproponował Rosji dostęp do miejsc, gdzie znajdą się elementy tarczy.

Pomysł sprowadzenia rosyjskich wojskowych na terytorium Czech oburzył wielu czeskich parlamentarzystów. Według nich każdy taki projekt parlament odrzuciłby w głosowaniu.

Czesi są wyjątkowo wrażliwi na obecność obcych wojsk w ich kraju, co wiąże się zapewne z wciąż świeżymi wspomnieniami dotyczącymi wkroczenia do Czechosłowacji sił Układu Warszawskiego w sierpniu 1968 roku, co powstrzymało próbę demokratycznych reform określoną jako Praska Wiosna.

Stany Zjednoczone chcą ulokować w Europie Środkowej bazy swojej tarczy antyrakietowej: w Polsce - wyrzutnie rakiet przechwytujących, a w Czechach - radar. Tarcza ma chronić USA i ich sojuszników przed atakiem ze strony tzw. państw nieprzewidywalnych, przede wszystkim Iranu.