Zagrożenie z Północy? Nic z tych rzeczy. Koreańczyków z Południa bardziej interesują ceny warzyw. To one mogą mieć wpływ na głosy obywateli w wyborach deputowanych do 300-mandatowego Zgromadzenia Narodowego.

Prezydent załatwił kłopoty sobie i partii

Symbolem tegorocznych wyborów stała się cebula szczypiorowa, po tym jak prezydent Jun Suk Jeol podczas wizyty na targowisku usiłował promować rządowe wysiłki na rzecz obniżenia cen żywności. Wskazał na pęk cebuli po 875 wonów (2,53 zł), objętej tymczasową obniżką dzięki rządowej dotacji, i powiedział: "byłem na wielu rynkach i powiedziałbym, że 875 wonów to rozsądna cena".

Średnie ceny detaliczne tego produktu jednak wahają się w granicach 3-4 tys. wonów, co jest jednym z najwyższych poziomów w ostatnich latach. 

Tym komentarzem Jun sprowadził na siebie i rządzącą Partię Władzy Ludowej (PPP), z której się wywodzi, falę krytyki i komentarzy o "oderwaniu się od rzeczywistości".

Do lokalu wyborczego ze szczypiorem?

Państwowa komisja wyborcza zaapelowała do głosujących, aby powstrzymali się przed przychodzeniem do lokali wyborczych ze szczypiorem, co mogłoby zostać odebrane jako element agitacji.

Zdobycie większości przez główną opozycyjną Demokratyczną Partię Korei (DPK) byłoby interpretowane jako wyraz frustracji społeczeństwa wobec obecnych rządów i prezydentury Juna, który jest niemal w połowie swojej 5-letniej kadencji. Lider DPK Lee Jae-myung powiedział, że za kadencji administracji Juna Korea Południowa podupadła we wszystkich obszarach, w tym w gospodarce, dyplomacji i pod względem wartości demokratycznych.

Z kolei PPP apelowała do wyborców, aby nie dopuścili do zdobycia przez DPK ponad 200 mandatów, bo doprowadziłoby to do "dyktatury parlamentarnej", a nawet umożliwiłoby postawienie prezydenta w stan oskarżenia.

Eksperci twierdzą, że zarówno DPK, jak i PPP nie skupiły się w kampanii na debacie nad ważnymi dla obywateli kwestiami, jak niski wskaźniki urodzeń czy inflacja, ale przerzucały się oskarżeniami.

Co mówią sondaże?

Ostatnie wyniki sondażowe nie wskazują, która z partii może liczyć na większość. Spośród 44,28 mln uprawnionych wyborców 13,85 mln, czyli 31,28 proc., oddało swoje głosy już w ubiegły piątek i sobotę, korzystając z prawa do wczesnego głosowania, co stanowi historyczny rekord - podała państwowa komisja wyborcza.

Pozostali wyborcy udadzą się do urn w 14 259 lokalach wyborczych na terenie całego kraj w środę od 6. rano czasu lokalnego do 18. (od 23. we wtorek w Polsce).

Do podziału jest 300 mandatów, z czego 254 członków Zgromadzenia Narodowego wybieranych jest w okręgach jednomandatowych, a pozostałych 46 miejsc zostanie rozdzielonych proporcjonalnie między partie na podstawie liczby otrzymanych przez nie głosów. Nowo wybrani parlamentarzyści utworzą 22. Zgromadzenie Narodowe, którego kadencja potrwa cztery lata.

Wstępne wyniki wyborów zostaną podane już w czwartek rano czasu lokalnego.