Coraz szersze kręgi zatacza "Carla Gate". Tak nadsekwańskie media nazywają korupcyjną aferę, w którą zamieszana jest Carla Bruni. Jak twierdzą, założona przez pierwszą damę Francji charytatywna fundacja zapłaciła blisko 150 tysięcy euro przyjacielowi Bruni za utworzenie prostej strony internetowej z tekstem i kilkoma zdjęciami.

Według specjalistów, strona internetowa poświęcona walce z AIDS, stworzona przy użyciu darmowych programów komputerowych, powinna kosztować 20 razy mniej. Nie było jednak żadnego przetargu - żona prezydenta Francji wypełniła po prostu portfel jednego ze swoich przyjaciół.

Już wcześniej media ujawniły, że Fundacja Carli Bruni dostała od Światowego Funduszu Walki z AIDS, Gruźlicą i Malarią subwencję w wysokości aż 3,5 miliona euro, które następnie trafiły do kas firm założonych przez jej przyjaciół -muzyków. Francuska prasa twierdzi, że to właśnie z tego powodu prezes wspomnianego funduszu zmuszony został do dymisji przez szefową amerykańskiej dyplomacji Hilary Clinton.

Nadsekwańskie media oburzają się, że finanse fundacji nie są poddawane żadnym kontrolom. Wydatki nie są nawet księgowane, a więc Pierwsza Dama Francji robi z otrzymywanymi subwencjami, co jej się żywnie podoba. Wielu paryskich komentatorów przepowiada, że Nicolas Sarkozy może przegrać kwietniowo-majowe wybory prezydenckie również z powodu swojej skorumpowanej żony.

Żona prezydenta Sarkozy'ego zapewnia natomiast, że informacje mediów są błędne, a jej fundacja funkcjonuje w sposób zgodny z prawem. Fundacja Bruni zajmuje się - według niej samej - najróżniejszymi akcjami charytatywnymi. Pomaga walczyć z AIDS, biedą i analfabetyzmem. Media twierdzą jednak, że w praktyce konkretnych działań jest niewiele.