Straż pożarna i policja miały poważne wątpliwości co do bezpieczeństwa Parady Miłości i ostrzegały władze Duisburga przed jej organizacją - informuje niemiecki dziennik "Koelner Rundschau". W wyniku masowej paniki, która wybuchła w sobotę podczas festiwalu w Duisburgu, zginęło 19 osób, a 340 zostało rannych.

Według gazety, już w październiku 2009 roku straż pożarna przekazała włodarzom miasta wewnętrzną notatkę, w której ostrzegła przed organizacją Parady Miłości, głównie przez zagrożenie bezpieczeństwa jej uczestników podczas przejścia przez tunel. Nikt wówczas nie zareagował - powiedział gazecie jeden z miejskich urzędników. O notatce miał wiedzieć sam burmistrz Duisburga Adolf Sauerland.

Poważne wątpliwości miała także, jak twierdzi dziennik, policja. Na kilka dni przed paradą policjanci przeprowadzili inspekcję terenu, podczas której stwierdzili, że obszar wokół dworca towarowego jest za mały jak na tak wielką imprezę.

Burmistrz Duisburga już odczuwa konsekwencje tych zaniedbań. Gdy pojawił się w pobliżu miejsca tragedii, został obrzucony śmieciami, a przed dalszymi atakami bronili go ochroniarze.

Na razie organizator Love Parade, burmistrz, komendant policji i szef sztabu kryzysowego zgodnie odrzucają wszelkie oskarżenia o zaniedbania.

Love Parade przez lata odbywała się w Berlinie. Dopiero trzy lata temu przeniesiono ją do Zagłębia Ruhry. Teraz impreza organizowana jest co roku w innym mieście, a przygotowanie tak dużego wydarzenia nie jest łatwą sprawą. Najlepiej widać było to w zeszłym roku, gdy Bochum, które szykowało się do Love Parade odwołało imprezę. Powodem była zbyt mała ilość dworców i brak możliwości wyznaczenia terenu na spotkanie prawie dwóch milionów ludzi.

Duisburg jest niewiele większy, ma niespełna pół miliona mieszkańców. Na paradę przyjechało natomiast ponad dwa razy więcej ludzi.