John Bolton, były doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego, oskarża Biały Dom o blokowanie mu dostępu do jego konta na Twitterze. W odpowiedzi, urzędnik administracji prezydenta USA Donalda Trumpa, powiedział portalowi CNN, że oskarżenia są bezpodstawne, a poza tym Biały Dom nie ma takiej możliwości.

"Po rezygnacji z funkcji prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Biały Dom odmówił przywrócenia dostępu do mojego osobistego konta" - napisał w piątek na Twitterze John Bolton. Pojawił się w mediach społecznościowych po ponad dwóch miesiącach przerwy. "Z obawy przed czym?" - zapytał.

John Bolton podziękował jednocześnie Twitterowi, za "przestrzeganie standardów i słuszne przywrócenie kontroli nad kontem". "Biały Dom nigdy nie przywrócił dostępu" do niego - podkreślił.

Tweety Boltona raczej nie są w zgodzie z polityką Donalda Trumpa.

Sprawa nabrała takiego rozgłosu, że w piątkowym wywiadzie dla telewizji Fox News sam prezydent USA był pytany o Twittera. Zaprzeczył, jakoby Biały Dom zablokował konto jego byłego doradcy. Twitter odmówił komentarza w sprawie.

O co chodzi?

John Bolton uznawany jest za jednego z kluczowych świadków ws. afery ukraińskiej. Jak wynika z zeznań w śledztwie dotyczącym ewentualnego impeachmentu Donalda Trumpa, miał on być zaniepokojony żądaniami strony amerykańskiej, żeby Ukraina rozpoczęła śledztwo. Prawnik Boltona mówił na początku listopada, że były prezydencki doradca dysponuje wiedzą o spotkaniach i rozmowach, które "nie były do tej pory poruszane w zeznaniach" w śledztwie Izby Reprezentantów USA.

Na początku listopada były prezydencki doradca odmówił jednak złożenia zeznań w amerykańskim parlamencie.

Po odejściu we wrześniu z Białego Domu John Bolton podpisał umowę na książkę. Nie podano jeszcze daty jej wydania; wartość kontraktu ma wynosić ok. 2 mln USD.