Bułgarski Związek Lekarzy zaprotestował przeciw spektakularnemu aresztowaniu kilku doktorów w miejscu pracy. Lekarze zostali następnie zwolnieni bez postawienia im zarzutów. Seria aresztowań została przeprowadzona w ostatnich dniach w Błagojegradzie i Gornej Oriachowicy.

Związek zwrócił się do prokuratora naczelnego Borisa Wełczewa i ministra spraw wewnętrznych Cwetana Cwetanowa o ujawnienie, kto zlecił widowiskowe aresztowania. Lekarze domagają się pociągnięcia winnych do odpowiedzialności za publiczne oczernienie lekarzy. Stosowana przez MSW praktyka systematycznego, publicznego poniżania przedstawicieli środowiska lekarskiego jest niedopuszczalna - napisano w liście protestacyjnym. Nie występujemy przeciw śledztwom w sprawach lekarzy, lecz nie można bez żadnych konsekwencji publicznie stawiać konkretnym osobom i placówkom zarzutów bez przedstawienia dowodów" - powiedział sekretarz Bułgarskiego Związku Lekarzy Dimityr Lenkow.

W Błagojegradzie zatrzymano i przywieziono do Sofii dwóch neurochirurgów, którzy przeprowadzili obdukcję mężczyzny skarżącego się na pobicie przez policjantów. Dokument potwierdzał, że faktycznie miał on obrażenia. Mimo, że po 24 godzinach lekarzy zwolniono z aresztu bez postawienia im zarzutów, MSW podało mediom ich nazwiska.

Kolejne aresztowanie miało miejsce w Gornej Oriachowicy, gdzie zostało aresztowano czterech lekarzy, podejrzanych o umyślne spowodowanie śmierci dziecka. Niemowlę urodziło się przedwcześnie, w 22 tygodniu ciąży. Jednego z lekarzy, którego w dniu śmierci dziecka nie było w pracy, aresztowano na korytarzu oddziału położniczego szpitala, w obecności pacjentek. Akcję nagrano i pokazano w głównych stacjach telewizyjnych. Po upływie doby także tych lekarzy zwolniono bez postawienia im zarzutów. Wszyscy zatrzymani zapowiedzieli, że będą dochodzić swoich praw w sądzie. Do protestu organizacji lekarskiej dołączyli się opozycyjni parlamentarzyści.