Lekarze i pielęgniarki największego szpitala w Sofii - Instytutu Pilnej Pomocy Medycznej im. Pirogowa zablokowali w środę ruch na dwóch głównych ulicach, domagając się podwyżek. Strajkiem grożą też nauczyciele. 30-minutowe blokady ulic w godzinach szczytu poważnie zakłóciły ruch w stolicy.

Codzienne protesty w Instytucie im. Pirogowa potrwają do końca tygodnia, a od poniedziałku szpital zapowiedział strajk. Około 2 tysięcy zatrudnionych tam lekarzy i pielęgniarek domaga się podwyżek płac, środków na modernizację wyposażenia i aparatury oraz zmiany statutu szpitala, która umożliwiłaby jego finansowanie z budżetu i Kasy Chorych. Zdaniem protestujących, płace w Instytucie są od dwóch do trzech razy niższe od wynagrodzeń w innych dużych szpitalach sofijskich, finansowanych z budżetu.

Związki zawodowe rozpoczęły przygotowania do strajku po kilku nieudanych próbach negocjacji z resortem zdrowia. Minister Radosław Gajdarski nie chciał przybyć do protestujących, zaprosił ich przedstawicieli do ministerstwa i oświadczył, że podawane

przez nich dane o wynagrodzeniach są zaniżone.

Do protestów przystąpili też w środę nauczyciele. Nie akceptują oni propozycji ministerstwa oświaty, które oferuje 25-procentową podwyżkę płac od 1 lipca. Domagają się podwyżki o 200

procent, a od początku 2008 roku - dalszych 100 procent. Żądanie takiej podwyżki wysunęli nauczyciele 17 elitarnych szkół w Sofii, których poparła część kolegów na prowincji. Nauczyciele grożą strajkiem w ostatnich dniach roku szkolnego. Zapowiadają, że nie będą wydawać świadectw, co zablokuje uczniom możliwość ubiegania się o przyjęcie do gimnazjów i na studia.