Przedłuża się kryzys z rosyjskimi turystami, zablokowanymi na bułgarskich lotniskach w Warnie i Burgas nad Morzem Czarnym. Wciąż nie może wyjechać około stu osób, które miały wrócić do domu w miniony weekend, wyjazd dalszych 600 stoi pod znakiem zapytania.

Według ministra gospodarki, energetyki i turystyki Trajczo Trajkow, po raz kolejny nie udało się znaleźć kompromisu między przedstawicielami przewoźnika Bulgaria Air i touroperatora Alma Tour. Ich konflikt na tle finansowym doprowadził do wstrzymania lotów, którymi turyści mieli wrócić do kraju.

Negocjacje zakończyły się fiaskiem. Linie lotnicze, domagające się 3,5 mln euro od touroperatora, odmawiają wyczarterowania mu samolotów.

Postępowanie Bulgaria Air jest sprzeczne nie tylko z etyką handlową, lecz także z dyrektywami unijnymi - powiedział minister.

Bulgaria Air domaga się od Rosjan ponownego zapłacenia za bilety powrotne. Nie wszyscy mają pieniądze, co przedłuża kryzys.

Zdaniem Trajkowa "skrajnie nieodpowiedzialne" zachowanie obu firm kompromituje bułgarską turystykę i grozi pozbawieniem ich licencji.

Na razie nie jest jasne, jakie będzie wyjście z trwającej od ubiegłego piątku sytuacji, do której doszło po anulowaniu kilku lotów bułgarskiego przewoźnika.

Wśród zablokowanych na lotnisku w Burgas było także około 200 turystów fińskich. Finlandia wysłała po nich samolot swoich linii lotniczych i zakazała Alma Tour działalności na swym terytorium.