Burmistrz Kasterlee nie miał racji odcinając prąd i gaz na kempingu, na którym mieszkało ok. 200 Polaków - uznała belgijska Rada Stanu Państwa. Radio RMF FM jako pierwsze poinformowało o rasistowskiej decyzji belgijskiego burmistrza, Warda Kennesa. Burmistrz pozbawiając "polski kemping" elektryczności w środku zimy chciał zmusić Polaków do jego opuszczenia. Decyzja belgijskiej Rady Stanu jest bezprecedensowa.

Zobacz również:

Tak szybkie anulowanie decyzji burmistrza należy do rzadkości. Rada Stanu uznała, że działania burmistrza były nielegalne. W komunikacie sędziowie podkreślają, że nie było wystarczających podstaw, aby z dnia na dzień, bez żadnego uprzedzenia odcinać gaz i prąd 200 osobom. Uznano, że argument bezpieczeństwa publicznego, którym kierował się burmistrz Kennes, jest niewystarczający.

Burmistrz twierdził, że znalezione usterki i brak certyfikatów zagraża życiu mieszkańców kempingu i dlatego trzeba ich pozbawić dopływu prądu i gazu. Nie wydaje nam się, aby gmina opierała się na wystarczająco konkretnych i sprawdzalnych elementach, które uzasadniałyby tak radykalne środki jak odcięcie gazu i elektryczności na całym kempingu - czytamy w komunikacie.

Burmistrz Kasterlee został zobowiązany, aby od poniedziałku 17 grudnia przywrócić gaz i elektryczność na kempingu. Obecnie przebywa tam wciąż około 20 osób, które nie znalazły mieszkania w okolicy. Wszyscy Polacy, którzy mieszkali na kempingu, pracowali w Belgii i Holandii legalnie.

Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski proszony tydzień temu o komentarz do tej sytuacji zaapelował, żeby to Polacy przestrzegali prawa.